TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

19.09.2010

Arka ograła lidera (Gazeta Wyborcza)

Arka wykorzystała słabość Jagiellonii i zasłużenie wygrała 1:0 z liderem ekstraklasy. - Dokładnie tak mamy grać! - cieszył się po spotkaniu trener Arki Dariusz Pasieka.

Przed meczem w zwycięstwo Arki z Jagiellonią wierzyli tylko niepoprawni optymiści. Arka z kulejącym atakiem, choć za to z najlepszą defensywą w lidze, punkt z rozpędzoną i najładniej grającą w ekstraklasie Jagiellonią brałaby w ciemno. Spotkanie obfitujące w kilka podtekstów (m.in. bratobójczy pojedynek braci Burkhardtów, do którego ostatecznie nie doszło, powrót do Gdyni byłego napastnika Arki Przemysława Trytki i występ wypożyczony do Arki z Białegostoku Pawła Zawistowskiego) nie rozczarowało.

W porównaniu do poprzedniego meczu z Widzewem Łódź Pasieka dokonał w składzie jednej zmiany. Michała Płotkę zastąpił Ante Rozić i mimo że na kwadrans przed końcem meczu osłabił drużynę po otrzymaniu drugiej żółtej kartki, zagrał o niebo lepiej niż młodzieżowy reprezentant Polski. Jednej korekty dokonał także trener Michał Probierz, wysyłając na boisko Marcina Burkhardta (zastąpił Tadasa Kijanskasa).

Pasieka na schowanych za podwójną gardą rywali (4-5-1) wyszedł odważnym 4-4-2. W ataku uwagę całego bloku defensywy rywali absorbował aktywny Mirko Ivanovski. Na skrzydłach wychodził z siebie duet Wojciech Wilczyński - Denis Glavina, a Chorwat czynił to tak zapamiętale, że już w 10. minucie dostał żółtą kartkę. Natychmiast zareagował na to Probierz. Przywołał do siebie Brazylijczyka Norambuenę i kazał mu "grać na Glavinę", tak, aby sprowokować go do drugiej żółtej kartki. Bezskutecznie.

Arka przewagę osiągnęła nie tylko w środkowej strefie boiska, ale na całej szerokości i długości. Jagiellonia sprawiała wrażenie, jakby to był jej pierwszy mecz w sezonie. Tak jakby nie wiedzieli, na co ich stać, tak jakby gra Arki była dla nich wielką niewiadomą. A gospodarze metodycznie, minuta po minucie, wybijali ich z rytmu. Długie piłki grane na Tomasza Frankowskiego i wspomagających go na skrzydłach Tomasza Kupisza i Kamila Grosickiego padały łupem rosłych defensorów Arki albo piłka lądowała w rękach wychodzącego z bramki - tym razem pewnie - Norberta Witkowskiego. Goście tak w pierwszej, jak i drugiej połowie nie stworzyli sobie praktycznie ani jednej okazji do strzelenia bramki, tymczasem Arka raz po raz niepokoiła Grzegorza Sandomierskiego. Jej ataki napędzali sami rywale, którzy po przerwie przeszli na grę dwójką napastników (Frankowski i Grosicki).

Najpierw Mladenowi Kascelanowi uciekł Ivanovski, ale w sytuacji sam na sam z Sandomierskim strzelił w środek bramki. W końcu nadeszła 68. min. Obrońców Jagi zwiódł Tadas Labukas, wpadł w pole karne i po uderzeniu w długi róg dał Arce prowadzenie. Chwilę wcześniej w słupek strzelił wprowadzony po godzinie gry Joseph Mawaye. To była jedyna okazja Kameruńczyka, bo na boisku przebywał zaledwie kwadrans. Ponowną zmianę wymusiła bowiem czerwona kartka dla Rozicia, który ręką próbował zabrać piłkę Grosickiemu. Nawet gra w osłabieniu nie była jednak w stanie wybić z dobrej gry gospodarzy i sprawić, by słabo grająca Jagiellonia złapała wiatr w dziurawe żagle.

Po meczu wyraźnie niezadowolony i nieco zaskoczony postawą swoich piłkarzy trener gości podsumował: - Przegraliśmy, bo nie potrafiliśmy uporządkować gry i utrzymać się dłużej przy piłce. Do tego bramkę straciliśmy w głupi sposób. Wiedzieliśmy, że pierwsza porażka kiedyś przyjdzie, że kiedyś w tym podrzucaniu po kolejnych zwycięstwach nas nie złapią. No i nie złapali...

Uśmiechnięty Pasieka dodał: - Dokładnie tak wyobrażam sobie grę mojego zespołu. Od początku do końca zagraliśmy niezwykle konsekwentnie, wygrała cała drużyna. Nie daliśmy Jagiellonii stworzyć wielu okazji, chwała chłopakom za zaangażowanie. A zwycięstwo dedykujemy Wojtkowi Ignatiukowi, któremu w tygodniu urodził się syn.

Oceny Arki

Norbert Witkowski. Bezbłędny występ, ale piłkarze Jagiellonii nawet nie zmusili go do wysiłku. Pod koniec meczu do interwencji zmusił go jedynie strzał Macieja Makuszewskiego, ale krzywdy Arce nie wyrządził.

Marciano Bruma. Waleczne serce znów nie dał sobie w kaszę dmuchać. Zdominował swoją strefę boiska i na tyle wyłączył z gry Tomasza Kupisza, że ten po dwóch kwadransach poprosił Grosickiego o zamianę miejsc.

Maciej Szmatiuk. Znany z tego, że w wolnym czasie lubi czytać, na boisku bezbłędnie "czytał grę Jagi". Groźny przy stałych fragmentach gry, bezbłędny w defensywie. Oby uraz nie okazał się zbyt groźny.

Ante Rozić. Osłabił drużynę w głupi sposób, ale zaliczył dobry mecz. Pomagał Szmatiukowi, ustawiał Brumę i Nolla, dyrygował Budzińskim. Po jego faulu z boiska zszedł kontuzjowany Marcin Burkhardt, ale do pierwszego w historii pojedynku z bratem Filipem i tak by nie doszło, bo piłkarz Arki nie podniósł się z ławki.

Emil Noll. O jego grze co tydzień można pisać to samo. Poprawnie, konsekwentnie, skutecznie...

Wojciech Wilczyński. Niezwykle aktywny i pożyteczny. Bez pardonu walczył z o głowę wyższymi rywalami, często pokazując im plecy. Jeśli poprawi wydolność po kontuzji, powinno być jeszcze lepiej.

Miroslav Bożok. Kolejny mecz w środku pola i kolejne pozytywne zaskoczenie. U boku miał tylko Budzińskiego, a przeciw sobie Grzyba, Hermesa i Burkhardta. I z każdym z nich sobie poradził.

Marcin Budziński. Ma zaledwie 20 lat, ale spokojem i boiskowym cwaniactwem mógłby obdzielić co najmniej kilku ligowców. Mrówcza i niezwykle pożyteczna praca od pierwszej do ostatniej minuty. Paradoksalnie im mniej kolegów mu pomaga w środku pola, tym lepiej gra. Pasieka powinien wymyślić system z grą jednym środkowym pomocnikiem.

Denis Glavina. Już po kwadransie mógł wylecieć z boiska za próbę wymuszenia rzutów wolnych. Pasieka powinien mu wytłumaczyć, że gra się do gwizdka, nawet jeśli sędzia podejmuje niekorzystne decyzje. Poza tym, bez zastrzeżeń.

Mirko Ivanovski. Najlepszy na boisku. Gdyby był pomocnikiem, jego występ byłby doskonały. Niestety, jest napastnikiem, którego rozlicza się z bramek, a tych póki co - mimo okazji - nie strzela.

Tadas Labukas. W cieniu lepiej grającego Ivanovskiego, ale za ciężką pracę znów został nagrodzony bramką. Czyżby tendencja, do której przyzwyczaił kibiców (zaskakiwał po wejściu z ławki, rozczarowywał grając od początku) przechodziła do historii?

Joseph Mawaye, Paweł Zawistowski i Michał Płotka grali zbyt krótko.

Maciej Korolczuk







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia