TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

14.08.2006

Pogoń Szczecin - Prokom Arka Gdynia 0:0 (Dziennik Bałtycki)

Piłkarze Prokomu Arki Gdynia zremisowali w morskich derbach z Pogonią Szczecin 0:0. Wynik nie przynosi wstydu żółto-niebieskim, ale coraz bardziej wstydliwa jest ich indolencja strzelecka. Gdynianie jako jedyny zespół w Orange Ekstraklasie przez 270 minut nowego sezonu nie zdobyli jeszcze żadnej bramki. A bez sztuki zdobywania goli trudno marzyć o zwycięstwach.
Dla Pogoni było to pierwsze spotkanie przed własną publicznością. Gospodarze na frekwencję na pewno nie mogli narzekać - na meczu zjawiło sie około 12 tysiecy kibiców, w tym kilkuset z Gdyni - chociaż pomiędzy właścicielem klubu Antonim Ptakiem, a szczecińskimi fanami futbolu trwa swoista wojna o powrót piłkarzy ze stałego skoszarowania w Gutowie Małym, pod Łodzią, do Szczecina. Stąd na stadionie pojawił sie transparent z napisem "Pogoń szczecińska albo żadna", a z tablicy wyników usunięta została napis Pogoń, a pozostał tylko - goście. Protest szczecinian poparli też gdyńscy kibice.
Mecz od początku nie przyniósł nadzwyczajnych emocji. Obie drużyny grały zachowawczo, pod bramkami nic ciekawego się nie działo. Dopiero w 30 minucie spotkania ożywił się sektor zajmowany przez kibiców Arki. Olgierd Moskalewicz podał do Janusza Dziedzica, a ten starł sie w polu karnym z Batatą. Czy szczeciński obrońca faulował? Sędzia Marek Mikołajewski nie dopatrzyl się nieczystego zagrania obrońcy gospodarzy i nakazał grać dalej. Zresztą podobnie zachował się kilkanaście minut później, kiedy pod drugą bramką Piotr Jawny przewracał w polu karnym Łukasza Trałkę.
W tej pierwszej słabej połowie najlepszą szansę do zdobycia gola mieli goście. W 41 minucie meczu Krzysztof Przytuła bardzo dobrym prostopadłym podaniem otworzył drogę do bramki swiom kolegom. Niestety było ich dwóch, czyli o jednego za dużo. Do zagranej piłki ruszyli Damian Nawrocik i Dziedzic, a efekt był taki, że zderzyli się 6-7 metrów przed szczecińska bramką. Z tego nieporozumienia skorzystał Radosław Majdan łapiąc piłkę. Było jak w powiedzeniu "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta".
Druga część spotkania zaczęła się od ataków gospodarzy. Norberta Witkowskiego bezpośrednio z rzutu rożnego próbował pokonać Edi Andradina. W 60 minucie ten sam piłkarz Pogoni przejął dośrodkowanie Piotra Celebana - błąd obrońców Arki był ewidentny - ale z 7-8 metrów nie trafił do bramki. Trzy minuty później znowu groźnie było pod bramką gdynian. Tym razem na indywidualna akcję w polu karnym gości zdecydował sie Elton. Wprawdzie łatwo ograł obu środkowych obrońców, ale w finale tej akcji nie trafił do bramki, chociaż strzelał z kilku metrów.
Pogoń uparcie jednak dążyła do pokonania Witkowskiego, który spisywał się bez zarzutu, a na największe brawa zasłużył po obronie strzału głową Piotra Celebana. To była 70 minuta spotkania w Szczecinie i w tym też praktycznie momencie skończył się ofensywny animusz gospodarzy.
Gdynianie przetrwali te ataki i w końcowym kwadransie meczu sami ruszyli do przodu. Mieli dwie doskonałe okazje, aby zdobyć pierwsze bramki i oczywiście po raz pierwszy w tym sezonie wygrać. Niestety zabrakło szczęścia, precyzji, a pewnie też umiejętności.
Dwukrotnie z dobrej strony pokazał się wprowadzony po godzinie gry na boisko Grzegorz Pilch. Najpierw w 74 minucie uciekł po skrzydle obrońcom rywali, dośrodkował, ale zamykający tę akcje Moskalewicz nieco sie spóźnił do piłki i nie trafił w futbolówkę mając już przed sobą praktycznie pustą bramkę. Podobną akcję Pilch przeprowadził na dwie minuty przed końcem spotkania. Znowu po lewej stronie "urwał się" rywalom i podał do stojacego 5-6 metrów przed szczecińska bramką Grzegorza Nicińskiego. "Nitek" zachował się tak jak zalecają podręczniki futbolu. Przyjął piłkę i strzelił z półobrotu. Celnie, ale piłka trafiła w stojącego na linii bramkowej Ze Roberto. Szczęście Pogoni, pech Arki, a w efekcie bezbramkowy remis w Szczecinie.

Liczba meczu

0
Tyle bramek padło w Szczecinie, a Arka jest jedynym zespołem w ekstraklasie, który nie zdobył w tym sezonie jeszcze żadnego gola.

Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 0:0

Pogoń: Majdan - Mineiro (41. Daniel), Batata II, Julcimar, Ze Roberto - Łabędzki, Trałka (57 min. Elton), Lilo (67 Grosicki), Celeban, Anderson Pedro - Edi Andradina.
Prokom Arka: Witkowski - T. Sokołowski II, Jawny, Sobieraj, Jakosz - Nawrocik (89 Kołodziejski), Przytuła, Ława, Moskalewicz, Wróblewski (79 Niciński) - Dziedzic (61 Pilch).
Żółte kartki - Michał Łabędzki, Piotr Celeban (Pogoń) oraz Krzysztof Sobieraj, Grzegorz Jakosz, Janusz Dziedzic (Arka).
Sędziował: Marek Mikołajewski (Ciechanów). Widzów 12 000.

Nie jestem zadowolony

Wojciech Stawowy
trener Prokomu Arki
- Nie ukrywam, że nie jestem zadowolony z tego remisu. Powinniśmy w Szczecinie wygrać. Wprawdzie obie drużyny miały w tym spotkaniu swoje pięć minut i bramkowe szanse, ale te nasze były bardziej klarowne. Mimo wszystko widać, że coraz lepiej gramy piłką, że stwarzamy sytuacje podbramkowe. Zatem po remisach musi przyjść czas na zwycięstwo. Może już w następnym meczu.

Zabrakło szczęścia

Grzegorz Niciński
Prokom Arka
- Grałem 11 minut, ale mogłem nam zapewnić zwycięstwo. Szkoda tej sytuacji z końcówki meczu. Jestem oczywiście zły na siebie, ale też nie mam sobie nic do zarzucenia. Podjąłem decyzję o przyjęciu podanej przez Grzesia Pilcha piłki. Zrobiłem to dobrze i natychmiast strzeliłem. Na moje nieszczęście na drodze piłki wyrósł jeszcze na linii bramkowej obrońca. On ma powody do radości, bo uratował swój zespół przed porażką, a ja mogę mówić o pechu. Nadal czekamy na pierwszą ligową bramkę i zwycięstwo. W Szczecinie na pewno byliśmy blisko tej wygranej.

Powinniśmy wygrać

Olgierd Moskalewicz
Prokom Arka
- Grałem w Pogoni, mam sentyment do tego klubu i miasta, ale w tym meczu zależało mi tylko na zwycięstwie Arki. I powinniśmy to spotkanie wygrać. Mieliśmy więcej groźniejszych akcji, więcej dobrych sytuacji do zdobycia zwycięskiego gola. Sam mogłem wpisać się na listę strzelców i pewnie by tak było, gdybym szybciej wystartował do podawanej przez Pilcha piłki. Aby wepchnąć futbolówkę do bramki zabrakło mi dosłownie milimetrów.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI