TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

31.12.2010

Kłopotliwy syndrom pierwszego wrażenia (Futbolnet.pl)

Czego życzyłbym sobie w nadchodzącym roku? Długo by wymieniać. Jedno mogę jednak zdradzić. Marzą mi się ligowe stadiony pełne kibiców. Czuję, że właśnie tego w sylwestrową noc będą sobie również życzyć działacze kilku polskich klubów.

Nad tym, że powstające w naszym kraju stadiony cieszą jak mało co, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Tak po prostu jest i każdy obudzony w środku nocy, wymieniłby przynajmniej pięć powodów dlaczego. Jednak stadion nie ma prawa funkcjonować bez kibiców. Pusty, znaczy tyle co marny teatr, albo zapomniane kino. Wypełniony, jest świątynią.

Sto nieprzespanych nocy marketingowca
Potencjalnego kibica na stadion trzeba przyciągnąć siłą, a następnie zrobić wszystko aby wrócił.

Pierwsze wrażenie jest ważne w niemal każdej dziedzinie życia. W sporcie również. Dzień otwarcia nowego stadionu, to święto całego miasta, szanse na komplet publiczności są więc duże. Sporo osób kupi bilet choćby ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Czy krzesełka są wygodne? Jak z widocznością? Czy deszcz rzeczywiście nie pada na głowę? Wypadałoby, żeby przysłowiowy pan Kowalski znał odpowiedzi na te pytania. A nuż sąsiad zapyta. Będzie się czym pochwalić.

Problem pojawia się później. Co zrobić, żeby pan Kowalski na stadion wrócił? A jeszcze lepiej, zabrał ze sobą ciekawskiego sąsiada. Otóż trzeba wywrzeć na nim ogromne, pozytywne wrażenie. Jeżeli widz - celowo używam tego określenia, ponieważ uważam, że na miano kibica trzeba sobie zasłużyć - przyjdzie na stadion po raz pierwszy i to czego na nim doświadczy spodoba mu się, całkiem prawdopodobne, że wróci.

Z syndromu pierwszego wrażenia dobrze zdają sobie sprawę w Gdyni, gdzie od rundy wiosennej Arka występować będzie na nowym obiekcie. Włodarze żółto-niebieskich za wszelką cenę nie chcą dopuścić, aby ich przeciwnikiem w meczu otwarcia była krakowska Wisła. Powód? Animozje między kibicami obu drużyn.

Liga schizofreników
Chciałoby się napisać: "Panowie, nie dajmy się zwariować!"... Kiedy ja właśnie wariuję! Polska piłka doprowadziła mnie do stanu, w którym walczę sam ze sobą. Sprawa wydaje się być prosta do osądzenia, a tymczasem życie w kraju nad Wisłą i obcowanie z pewnymi tutejszymi instytucjami, sprawiło, że w mojej głowie rodzą się sprzeczne ze sobą argumenty.

Z jednej strony wszystko powinno być jasne. Stosunki między kibicami nie mają prawa decydować o zmianach w terminarzu. Ten paradoks pociągnąłby za sobą kolejne. A szczerze mówiąc, na przestrzeni ostatnich lat, w polskiej piłce nagromadziło się ich już wystarczająco dużo.

No właśnie. Tu ukazuje się nam druga strona medalu. Sięgnijmy pamięcią wstecz - wcale nie tak daleko - a dotrzemy do meczów, które zdecydowano się przełożyć, mimo iż powody wcale nie były o wiele bardziej przekonujące. Legia na otwarcie stadionu, co zrozumiałe, zamiast z Cracovią wolała zmierzyć się z Arsenalem. Co niezrozumiałe: kosztem pierwszej kolejki ligowej. Można? Proszę bardzo, "Pasy" wpadną innym razem. Panom też przełożyć jakiś mecz? Tylko jeden?! Nie ma sprawy.

Skoro historia zna już podobne przypadki, to dlaczego i tym razem by się nie zgodzić? Przecież każdy doskonale wie, że w polskim futbolu nie ma podziału na równych i równiejszych...

Czas normalności nadchodzi
Dość ironizowania. Prawda jest taka, że lata świetności mało śmiesznego kabaretu pt. "Polska piłka nożna", pomału bo pomału, ale jednak mijają. Czas na przedstawienie z górnej półki. Do nowych ról muszą dostosować się wszyscy. Działacze Ekstraklasy SA najwidoczniej zrozumieli, że cyrkowa kurtyna opada co raz niżej i na jakiekolwiek zmiany w kalendarzu gier się nie zgodzili. Brawo! Jeżeli chcemy cieszyć się poważnymi rozgrywkami ligowymi, stojącymi nie tylko na wysokim poziomie sportowym, ale i organizacyjnym, pewne kwestie już na wstępie muszą być jasne. Klub nie ma prawa decydować o przełożeniu meczu. Jedynym powodem zmian w terminarzu mogą być niesprzyjające warunki atmosferyczne. Zadaniem działaczy jest ograniczenie ryzyka do minimum.

Plan C
W takim razie co z Arką? Jak już wspominałem, zależy mi aby kibice regularnie zapełniali stadiony, a spotkanie z Wisłą z pewnością nie będzie najlepszą reklamą. Jednocześnie zaznaczam, że daleki jestem od podpisywania się pod, popularną w ostatnim czasie, antykibicowską propagandą. Na meczu z "Białą Gwiazdą" nie spodziewam się burd, rodem z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Jednak nie oszukujmy się - bez tradycyjnej wymiany "uprzejmości" z pewnością się nie obędzie. Biorąc pod uwagę fakt, że meczowi otwarcia powinna towarzyszyć atmosfera wielkiego święta, nie zaś świętej wojny, to perspektywa rozpoczęcia nowego rozdziału w historii klubu w towarzystwie gości z Krakowa, rzeczywiście nie jest najciekawsza.

Może więc warto poszukać innego rozwiązania? Na oficjalnej stronie klubu ukazało się oświadczenie, z którego można dowiedzieć się, że pod uwagę brana jest opcja rozegrania meczu otwarcia jeszcze przed rozpoczęciem rundy. Zaproszenie atrakcyjnego rywala, rzeczywiście może okazać się strzałem w dziesiątkę. Z góry zaznaczam jednak: po pierwsze - nie zostało zbyt wiele czasu, po drugie - w połowie lutego, sezon we większości silnych lig zagranicznych trwa w najlepsze. Próbować jednak zawsze warto.

Paweł Marszałkowski - Futbolnet.pl







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia