TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

07.11.2014

Jakub Miszczuk: Czekałem na taki dzień.

Jakub Miszczuk wyszedł na ostatni przedsezonowy sparing Arki jako bramkarz numer jeden, ale w rundzie jesiennej uzbierał tylko trzy występy w pierwszej drużynie. 24-latek wierzy, że między słupkami żółto-niebieskich pozostanie na dłużej, a w Grudziądzu osiągnie z drużyną taki sam wynik jak pod koniec lipca. Wówczas gdynianie wygrali 1:0 po golu Łukasza Kowalskiego. Początek wyjazdowego meczu z Olimpią o punkty w I lidze w sobotę o godzinie 13:30.


Jacek Główczyński: Czuł się pan pierwszym bramkarzem Arki przed sezonem?

Jakub Miszczuk: Rzeczywiście w ostatnim sparingu wyszedłem do gry jako pierwszy bramkarz, ale z Dolcanem już usiadłem na ławce. Zresztą nie chcę komentować, czy ktoś mnie uprzedzał, że numerem jeden ma być Łukasz Skowron. Teraz to przecież nie ma już żadnego znaczenia.


Ale wspomnienia po lipcowym sparingu zachował pan miłe?

Oczywiście, dobrze wspominam ten mecz. Wygraliśmy 1:0. Miejmy nadzieje, że powtórzymy ten wynik w sobotę.

Ostatnie zwycięstwo nad Chrobrym dodało panu i Arce aż takiej pewności siebie?


Ja nie miałem dużo pracy, raptem jeden, czy dwa celne strzały. To zasługa całego zespołu, który zagrał bardzo dobrze w defensywie. Dlatego mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa.


Zwykło się mawiać, że bramkarze nie lubią, jak tak rzadko są zatrudnieni, bo ciężko zachować koncentrację?


Wiadomo, że trzeba być skoncentrowanym przez pełne 90 minut, a nawet dłużej. Jednak to podstawowa zasada na każdy mecz i to bez względu na to, czy ma się dużo, czy mało pracy.



W Grudziądzu raczej pracy chyba będzie więcej, bo Olimpia jest trzecia w tabeli, a z ośmiu meczów na własnym boisku w tym sezonie tylko jeden przegrała, a w dwóch nie strzeliła gola?

Zobaczymy, czy więcej. Miejmy nadzieje, że zagramy w defensywie tak dobrze jak z Chrobrym, a z przodu znów coś strzelimy. Musimy do Grudziądza pojechać z pozytywnym nastawieniem i zdobyć trzy punkty.


Niektórzy byli zdziwieni, że ponownie wrócił pan do bramki Arki. Dla pana to też była niespodzianka


Wiadomo, w jakich okolicznościach straciłem miejsce między słupkami, po dość pamiętnym meczu. Tym bardziej czekałem na dzień powrotu. Po to człowiek pracuje na treningach, wylewa pot, ćwiczy i się męczy, by w końcu stanąć w bramce podczas meczu ligowego.

Po meczu z Termaliką stał się pan chyba bramkarzem numer trzy w hierarchii Arki. Jak pan się z tego podniósł?

Wiadomo, że były to ciężkie chwile. Trzeba było odizolować się od tego co się stało. Cały czas miałem wsparcie rodziny, przyjaciół oraz kolegów z drużyny i sztabu. Musiałem się podnieść i nadal pracować. Nie ma lepszego pomysłu na zachowanie w takich sytuacjach.

To była najbardziej pechowa bramka, którą pan puścił?


Na pewno najbardziej. Ale to już historia. Zapomniałem o niej, wyciągnąłem wnioski i idę dalej do przodu.

Co wynikło z analizy. Gol padł z powodu błędu technicznego, dekoncentracji, czy może nie docenił pan trudności tej piłki?

Może większość ludzi mi nie uwierzy, ale naprawdę nie widziałem tej piłki. Jeśli stanie się pod słońce, ciężko coś zobaczyć. Moim nieszczęściem było też to, że napastnik podszedł do końca no i uderzył. Na ogół w takich sytuacjach rywale są pewni na 100 procent, że bramkarz złapie piłkę i nie atakują już.

Jak jest w Arce z obowiązkiem noszenia czapeczek przez bramkarzy, gdy bronią pod słońce?

Nie ma takiego obowiązku. Każdy we własnym zakresie decyduje, czy ją ubiera czy nie.


W Grudziądzu zagracie w sobotę o 13:30. Słońce może jeszcze być...


Trudno. Trzeba i to przezwyciężyć.









Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia