TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności > Wywiady

01.06.2007

"Arka Gdynia będzie mistrzem Polski. Na przekór niedowiarkom!"

Dlaczego Ryszard Krauze inwestuje w sport, skoro wiadomo, że nie przynosi to wymiernych korzyści finansowych? Fanaberia bogatego człowieka? Może. Jego współpracownicy twierdzą, że to biznesmen, który nie napycha sobie kieszeni zarobioną forsą. On lubi się z nią dzielić. Nie rozdaje jej oczywiście, tylko przeznacza na ciekawe, według niego, pomysły i projekty. I właśnie to co robi w sporcie jest chyba tego potwierdzeniem. Ja w każdym razie w to wierzę.

- Gdy kilka miesięcy temu udowadniałem w redakcji, że myśli Pan poważnie o Arce i jej udziale w Lidze Mistrzów, wszyscy pukali się w czoło. "Zwariowałeś? Po co Krauzemu piłka nożna?" - mówili.

- Ale to pan miał rację.

- Miałem, ale tak naprawdę to po co panu Arka, zamieszana zresztą w korupcję?

- Wcześniej kompletnie nie interesowałem się tym, co dzieje się w polskim futbolu. Ale jak zaczęły do mnie docierać różne informacje, głównie prasowe, to coraz bardziej się dziwiłem. Nie mogłem pojąć, że winna jest tylko Arka, skoro wszyscy piszą i mówią, że korupcją parało się zdecydowanie więcej zespołów. Nie rozumiałem tej nagonki, choć być może była ona spowodowana tym, że odpowiednie dowody winy najpierw pojawiły się właśnie przeciwko Arce. Urodziłem się w Gdyni, znam większość tych ludzi, którzy chodzili na mecze. Arka dla mieszkańców miasta jest kultowym klubem. Postanowiłem coś z tym zrobić. Najważniejsze było odsunąć od klubu osoby, które w jakikolwiek sposób były powiązane z aferą korupcyjną oraz poddać się karze, tak by zespół mógł w następnych rozgrywkach startować od zera, na normalnych uczciwych zasadach.

- Rozumiem pomoc finansową, ale skąd od razu pomysł na stworzenie silnego klubu? I to w tak krótkim czasie, bo trzy lata to mało, a tyle daje pan trenerowi Wojciechowi Stawowemu na zdobycie mistrzostwa kraju.

- Powiem panu nawet, że chciałbym, aby Arka zdobyła mistrzostwo już w pierwszym roku po powrocie do ekstraklasy. Na przekór tym wszystkim, którzy chcieli Arkę wyrzucić ze struktur PZPN, niedowiarkom, którzy dają nam małe szanse na sukces.

- O Ligę Mistrzów bili się już m.in. Bogusław Cupiał z Wisłą Kraków, Zbigniew Drzymała z Groclinu Grodzisk Wielkopolski, czy panowie z ITI, którzy zainwestowali w Legię Warszawa. Wszyscy przegrali. Przyglądał się pan działaniom tych biznesmenów?

- Nie. O tym, co robili i robią, dowiedziałem się w trakcie rozmów z różnymi osobami. Nie chcę być mądrzejszy od pana Cupiała, ale mam pewną wizję.

- Nadal jednak nie rozumiem, skąd zmiana pana taktyki. Przecież z koszykarskim Prokomem Trefl i turniejem tenisowym Orange Prokom Open działał pan rozważnie, powoli. A tutaj? Trzy lata...

- Dzisiaj o działaniu w sporcie wiem zdecydowanie więcej niż 10 czy 15 lat temu. Idea walki o najwyższe laury wyszła też po rozmowach z trenerem Wojciechem Stawowym. To człowiek, którego nie interesują średnie cele, np. zajęcie 9. miejsca w tabeli. On chce sięgać wysoko. I twierdzi, że jest w stanie to zrobić z tymi zawodnikami, których ma. On widzi w nich wielki potencjał. Oczywiście po awansie trzeba będzie zrobić drobne retusze, ale nie będzie wymiany, powiedzmy, połowy zespołu.

- Myśli pan o sukcesie seniorów Arki czy stworzeniu klubu na miarę Ajaksu Amsterdam, Milanu, czy Bayernu Monachium z całym zapleczem, juniorami, młodzikami?

- Na stworzenie czegoś na kształt piramidy nie mam w tej chwili środków. Ale w przyszłości? Kto wie.

- Bogdan Fota, zajmujący się m.in. sprzedażą samochodów BMW (podobnie jak Krauze jest w "setce" najbogatszych Polaków według tygodnika „Wprost" - przyp.red.) mówi, że sport to najtańsza i najłatwiejsza forma reklamy. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

- Absolutnie. I jest dobra, pozytywna. Wymaga pewnej stałości, bo w sporcie trzeba coś osiągnąć, by być dobrze kojarzonym. Jednak w tych wszystkich firmach, które z mojej strony inwestują w sport, reklama nie ma zbyt dużego znaczenia. Może poza jedynym Biotonem, który produkuje lek ratujący życie, ale z drugiej strony nawet najlepszy PR nic nie pomoże, bo to musi być produkt mający 100 punktów na 100 możliwych. Prokom też tak naprawdę nie ma konsumenta. Petrolinvest, jak za chwilę się pojawi, to będzie działał bardziej za granicą niż w Polsce. Reklama w rozumieniu czysto handlowym, poprawiająca, jak to się ładnie mówi, dynamikę sprzedaży, nam nie jest potrzebna.

- Więc po co panu w ogóle inwestowanie w sport?

- Bo to misja i to trzeba sobie jasno powiedzieć. Pewnie za dziesięć lat nasza Polska będzie świetnie rozwinięta, bogata, wróci sponsoring państwa, wiele się zmieni, Unia Europejska pomoże. Wtedy takie inicjatywy będą mniej potrzebne, ale w momencie przejściowym, w którym cały czas się znajdujemy, spełniamy swoją powinność.

- Mówi pan: misja. W ustach biznesmena, jednego z najbogatszych Polaków brzmi to trochę dziwnie.

- Ale tak jest. Przecież na sporcie nie można w Polsce zarobić.

- Wie pan, jakie są największe bolączki polskiej piłki? Według trenera reprezentacji Polski Leo Beenhakkera brak boisk. On mówi wprost: "Macie fatalne boiska, ja na taką murawę nie wyszedłbym nawet z psem na spacer". To oczywiście prawda, ale ja jednak mam wrażenie, że ten problem jest gdzie indziej. Młodzi ludzie dostają spore pieniądze i nie wiedzą, co z taką kasą zrobić. Zaczynają wydawać w najłatwiejszy sposób: na alkohol i hazard. Siłą rozpędu talentu grają nieźle przez dwa, trzy lata, ale potem jest coraz gorzej.

- Powiem szczerze, że piłki nożnej nie śledziłem i nie wiem, jak to wygląda. Na pewno w tym, co pan mówi, jest w tym sporo racji. Dlaczego w piłce miały by działać inne mechanizmy niż w innych dyscyplinach sportu? Ludzie muszą się oswoić, że niektórzy zarabiają więcej. Piłkarze muszą zdawać sobie sprawę z tego, że w młodym wieku trzeba podejmować ważne decyzje, że nie można robić głupot. To zresztą tyczy się wszystkich. Talenty tych słabszych, którzy nie wytrzymali ciśnienia, się skończą. Ale będzie wielu młodych rozsądnych ludzi, którzy, że tak powiem, będą dwiema nogami w Europie. Myślę, że za pięć, siedem lat będzie inaczej. Inna będzie też mentalność.

- Polska i Ukraina za pięć lat będą gospodarzami mistrzostw Europy w piłce nożnej. W Gdańsku ma powstać nowy stadion Baltic Arena. Czy nie chciałby pan włączyć się w jego budowę?

- Konkretnych decyzji czy planów nie ma. Jeżeli będzie jakaś propozycja, jeżeli Prokom jako grupa czy ja osobiście moglibyśmy się pozytywnie wmieszać, to na pewno to zrobimy. Rozmawiał: Waldemar Gabis, Dzienik Bałtycki



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI