Aktualności > Wywiady
20.09.2006
Rozmowa z Januszem Dziedzicem
Janusz Dziedzic przychodził do Arki Gdynia, aby strzelać dla niej bramki. Do siatki przeciwnika i to od razu dwa razy, trafił jednak dopiero w pucharowym meczu z Piastem Gliwice.
Przed wtorkowym meczem w Gliwicach (wygranym przez Arkę 5:2), przez siedem ligowych spotkań ani razu nie udało się Panu trafić do bramki przeciwnika. Denerwowało to Pana?
Nie. Ja nie przyszedłem do Arki po to, żeby bić snajperskie rekordy, a już na pewno nie oceniam swojej gry przez pryzmat strzelonych bramek. Tym bardziej że zostałem przesunięty na skrzydło, a to automatycznie oznacza mniejszą liczbę dogodnych sytuacji, poza tym jestem również obarczony zadaniami defensywnymi. Do tej pory zawsze grałem jako napastnik, ewentualnie ofensywny pomocnik, teraz muszę się przestawić na inną grę i zdaję sobie sprawę, że jest w niej jeszcze sporo mankamentów.
Nie. Ja nie przyszedłem do Arki po to, żeby bić snajperskie rekordy, a już na pewno nie oceniam swojej gry przez pryzmat strzelonych bramek. Tym bardziej że zostałem przesunięty na skrzydło, a to automatycznie oznacza mniejszą liczbę dogodnych sytuacji, poza tym jestem również obarczony zadaniami defensywnymi. Do tej pory zawsze grałem jako napastnik, ewentualnie ofensywny pomocnik, teraz muszę się przestawić na inną grę i zdaję sobie sprawę, że jest w niej jeszcze sporo mankamentów.
Ale pierwsze gole dla Arki już są.
To fakt, ale mnie równie wielką radość co te bramki sprawiła asysta przy pierwszym golu Grześka Nicińskiego. Jako skrzydłowy takich kluczowych podań muszę mieć więcej.
To fakt, ale mnie równie wielką radość co te bramki sprawiła asysta przy pierwszym golu Grześka Nicińskiego. Jako skrzydłowy takich kluczowych podań muszę mieć więcej.
Przeciwnik nie był najmocniejszy, ale pięć strzelonych bramek zawsze robi wrażenie. Czy ten mecz oznacza przełamanie Arki i jest zwiastunem pierwszego zwycięstwa w lidze? W sobotę do Gdyni przyjeżdża Zagłębie Lubin.
Nie chcę niczego obiecywać, ale widzę, że wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Do tej pory w niektórych meczach zwyczajnie brakowało nam szczęścia, gdyby nie to, z Zagłębiem walczylibyśmy o drugie albo trzecie zwycięstwo. Mam nadzieję, że niefart w końcu nas opuści i tym razem komplet punktów zostanie w Gdyni.
Nie chcę niczego obiecywać, ale widzę, że wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Do tej pory w niektórych meczach zwyczajnie brakowało nam szczęścia, gdyby nie to, z Zagłębiem walczylibyśmy o drugie albo trzecie zwycięstwo. Mam nadzieję, że niefart w końcu nas opuści i tym razem komplet punktów zostanie w Gdyni.
Liga jest oczywiście najważniejsza, ale wczorajsze sensacyjne zwycięstwa Stali Sanok nad Legią Warszawa (patrz niżej) otworzyło Wam szeroko drogę do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Dla nas nie ma rozgrywek mniej czy bardziej istotnych. Na każde spotkanie wychodzimy, aby je wygrać i tak samo byłoby przed ewentualnym meczem w Warszawie. Los chciał, że zagramy w Sanoku, a jedyne, co mnie martwi przed tym wyjazdem, to odległość (śmiech). Oczywiście, żartuję, jesteśmy zawodowcami i takie rzeczy nie mogą mieć wpływu na naszą postawę. Hokeiści Stoczniowca mają takie wyprawy co tydzień i nie narzekają, chyba powinniśmy udać się do nich na korepetycje. (śmiech). Rozmawiał: Tomasz Osowski Źródło: Gazeta Wyborcza
Dla nas nie ma rozgrywek mniej czy bardziej istotnych. Na każde spotkanie wychodzimy, aby je wygrać i tak samo byłoby przed ewentualnym meczem w Warszawie. Los chciał, że zagramy w Sanoku, a jedyne, co mnie martwi przed tym wyjazdem, to odległość (śmiech). Oczywiście, żartuję, jesteśmy zawodowcami i takie rzeczy nie mogą mieć wpływu na naszą postawę. Hokeiści Stoczniowca mają takie wyprawy co tydzień i nie narzekają, chyba powinniśmy udać się do nich na korepetycje. (śmiech). Rozmawiał: Tomasz Osowski Źródło: Gazeta Wyborcza
{--main-gallery--}