TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności > Wywiady

13.09.2006

Mówi obrońca Prokomu Arka Gdynia Tomasz Sokołowski

Gramy przyzwoicie, coraz lepiej, w naszej grze widać już rękę trenera Stawowego. Powoli zaczynamy rozumieć, o co w tej maszynie chodzi. Wierzę, że w końcu się przełamiemy. Po sześciu kolejkach ekstraklasy piłkarze Arki zajmują ostatnie miejsce w tabeli, mają tylko cztery punkty, nie wygrali jeszcze żadnego meczu. Gdynianie mieli jednak trudny początek - rozegrali trzy mecze na wyjeździe (Pogoń Szczecin, Górnik Łęczna, Widzew Łódź), a u siebie podejmowali faworytów ligi - Koronę Kielce, Wisłę Kraków i w miniony piątek mistrza Polski Legię Warszawa. W tym ostatnim spotkaniu na dobrym występie zależało szczególnie Tomaszowi Sokołowskiemu, obrońcy Arki, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w Legii. Nowy trener Dariusz Wdowczyk szybko go jednak przekreślił, Sokołowski trafił do rezerw drużyny z Warszawy, a latem zdecydował się przejść do Arki.

Udowodnił Pan trenerowi Wdowczykowi, że zbyt szybko Pana przekreślił?

Nie mogę oceniać swojej gry, a poza tym nie chcę już wracać do tamtej sprawy i mojej historii w Legii. Stało się tak, a nie inaczej, życie toczy się dalej. Gram teraz dla Arki, dla niej chcę wygrywać i cieszę się, że mogę pracować z takim wybitnym trenerem, jak Wojciech Stawowy.

Nie udzielił mi Pan precyzyjnej odpowiedzi: czy jest Pan zadowolony ze swojej gry w meczu z Legią?

Byłbym zadowolony, gdybym strzelił bramkę, gdybyśmy wygrali, gdybyśmy cały czas grali w komplecie. A tak druga połowa nie wyglądała najlepiej, został pewien niedosyt i ciężko mówić o pełni zadowolenia.

W drugiej połowie Legia przeważała, ale był Pan bliski spełnienia swojego marzenia - w 90. minucie mógł Pan zdobyć zwycięską bramkę!

Po przerwie niezbyt często byliśmy na połowie Legii, ale w końcówce meczu rzeczywiście mogliśmy, a może nawet powinniśmy strzelić gola dającego wygraną. Najpierw Grzesio Pilch był sam na sam z bramkarzem, chwilę później to ja mogłem pokarać Legię...

Strzelał Pan z kilku metrów, ale obrońcy wybili piłkę z linii bramkowej. Może zamiast przyjmować piłkę, trzeba było od razu zdecydować się na strzał?

Skoro miałem czas, aby przyjąć, to rzeczywiście mogłem też uderzyć z pierwszej, ale podjąłem inną decyzję. Uderzyłem dobrze, piłka leciała w róg, minęła bramkarza, ale za nim był jeszcze obrońca.

Po meczu Pana koledzy mieli mieszane uczucia. Nie wiedzieli, czy cieszyć się z tego remisu czy być załamanym?

Wynik był sprawiedliwy. W pierwszej połowie graliśmy naprawdę dobrze, zasłużenie objęliśmy prowadzenie. Znów strzeliliśmy bramkę, choć po stałym fragmencie gry [świetne uderzenie Olgierda Moskalewicza z rzutu wolnego - red.]. Prowadziliśmy grę, próbowaliśmy długo utrzymać się przy piłce, mieliśmy swój styl. Niestety, po czerwonej kartce dla Krzysztofa Sobieraja nasza gra uległa zmianie. Może nie powinniśmy się cofać tak mocno, ale Legia to klasowy zespół, który wykorzystał nasze osłabienie i narzucił nam swój styl gry. Na drugą połowę wyszliśmy zamroczeni. Nie chcieliśmy się bronić, w przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni, że nadal musimy grać otwartą piłkę, ale Legia miała przewagę.

Czy gdyby Sobieraj został na boisku, pokonalibyście Legię?

Trudno powiedzieć. Prowadziliśmy w tym momencie 1:0 i wynik był otwarty. Legia mogłaby przecież strzelić bramkę nawet, jeżeli gralibyśmy w komplecie. Na pewno jednak nasza gra wyglądałaby wtedy inaczej, nadal staralibyśmy się być zespołem dominującym. Byłem pełen optymizmu przed drugą połową, ale Legia zasłużenie strzeliła wyrównującą bramkę.

Arka jest chwalona za grę, wszyscy mówią, że już niedługo opuścicie ostatnie miejsce w tabeli, ale zwycięstw ciągle nie ma, cały czas jesteście outsiderem rozgrywek. Kiedy to się zmieni?

To nasz największy problem - nie wygrywamy. Gramy przyzwoicie, z meczu na mecz coraz lepiej, w naszej grze widać już rękę trenera Stawowego. Powoli zaczynamy rozumieć, o co w tej maszynie chodzi. Niestety, szwankuje skuteczność, nad którą cały czas pracujemy. Nasza gra jest jednak poprawna i na tej podstawie wierzę, że w końcu się przełamiemy.

Kłopotów ze skutecznością nie ma tylko Olgierd Moskalewicz, który zdobył dla Was dwie bramki w tym sezonie. Oprócz niego nie strzela nikt. Dlaczego?

Olek jest w wybornej formie, gra bardzo dobrze, wychodzi jego duże doświadczenie. Cały czas na niego liczymy, niech strzela kolejne bramki. I niech dają nam tak bardzo oczekiwane w Gdyni zwycięstwa. Rozmawiał Grzegorz Kubicki.



{--main-gallery--}

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI