TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

22.07.2020

Ireneusz Mamrot: Klub musi być stabilny

W jakim czasie Arka zamierza wrócić do Ekstraklasy? Jak będzie wyglądał urlop i dlaczego przed nim bardzo intensywny czas? Na te i na inne pytania w rozmowie z Marcinem Ryszką z antenie WeszłoFM odpowiedział trener Arki Gdynia.

Już się pan oswoił z myślą, że Arka w przyszłym sezonie zagra w I lidze?

Nie jest to łatwa myśl. Trudno to zaakceptować. Pewnie jeszcze trudniej byłoby, gdyby ostatni mecz o tym decydował, a tak spadek odbył się wcześniej, więc odkąd straciliśmy matematyczne szanse na utrzymanie, to mocno skupiliśmy się na tym, żeby popracować nad zespołem na przyszły sezon. I tak robimy. Rozmawiamy z wieloma zawodnikami, których chcemy pozyskać i z tymi, których chcemy zatrzymać. Myślimy już na poważnie o przyszłości. Czeka nas okres wytężonej pracy. Musimy zbudować mocną drużynę na I ligę. Ale nie tylko drużynę. W klubie jest parę rzeczy, wymagających wzniesienia na wyższy poziom. Uważam, że w wielu aspektach Arka musi pójść do przodu.

 

Co pan ma na myśli?

Że wszystko można ulepszyć, wszystko można naprawić. Nie szukajmy dziury w całym. Każdy ma swój pomysł na funkcjonowanie klubu. Chcemy usprawnić pewne rzeczy, ale nie chcę wchodzić w szczegóły. Klub piłkarski to nie jest coś, co łatwo się prowadzi, wprost przeciwnie. Na końcu – oczywiście – zawsze decydują wyniki, ale nie tylko one są kluczowe. Jeśli jest dobrze poukładany klub, każdy zna w nim swoją rolę, bez względu na stanowisku w klubie, to wszystko się usprawnia i to jest coś, nad czym trzeba pracować. Muszę też podkreślić, że widzę dużą pracę w tym aspekcie nowych właścicieli. Dobrze, że pewne rzeczy chcą poprowadzić inaczej.

 

Pan ma dużo do powiedzenia w klubie? Mam wrażenie, że w Jagiellonii w pewnych aspektach nie było nawet dyskusji. Prezes Cezary Kulesza prowadzi klub mocną ręką. Jak to wygląda w Arce?

Jeśli chodzi o budowę zespołu, to mam do powiedzenia naprawdę dużo. Przed podpisaniem kontraktu rozmawiałem bardzo długo z właścicielami. Wiadomo, że ktoś później powie, że słowa a życie, to dwie różne rzeczy, i jest w tym jakaś racja, ale na razie mogę potwierdzić, że wszystko przebiega planowo. Cały czas rozmawiamy. W wielu aspektach jesteśmy zgodni. Szukamy przede wszystkim polskich piłkarzy. I w 80% zgadzaliśmy się w kwestii zawodników, o których rozmawialiśmy, a to było dla mnie ważne. Ja proponuję, dyskusja, zgadzamy się. Oni proponują, dyskusja, zgadzamy się. Jest zgodność. Tak to powinno działać.

 

Myślę, że wszystko wygląda tak, jak wyglądać powinno. Jeśli są obiekcje, co do jakiegoś zawodnika ze strony właścicielskiej i zgoda z mojej strony, to też nie chcę brać takiego piłkarza, bo uważam, że akceptacja powinna być obopólna. To nie jest dobre w żadną stronę. Jak właściciel sprowadzi zawodnika, ja nie będę z niego zadowolony, to tworzy się problem. Do takich sytuacji u nas nie dochodzi. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby w przyszłości taki stan rzeczy został zachowany.

 

Pana spadek personalnie boli?

Mam umysł analityczny. W momencie objęcia Arki wierzyłem w utrzymanie, a przynajmniej w to, że do końca będziemy o ten byt ligowy walczyć. Nie chcę się – broń Boże – od tego odcinać, bo prowadziłem zespół w jedenastu kolejkach i też muszę wziąć za to odpowiedzialność, ale oczywistym jest to, że Arka miała do bezpiecznego miejsca sporą stratę punktową. I to zrobiło swoje. Ponadto zespoły, które goniliśmy, czyli Wisła Kraków i Górnik Zabrze, okazały się bardzo silne kadrowo. Wisła, do odniesienia kontuzji kluczowych zawodników, punktowała bardzo dobrze, a Górnik zaliczył mocną wiosnę, więc skończyło, jak się skończyło. Jasne jest to, że musimy pogodzić się ze spadkiem.

 

W okresie, w którym prowadziłem drużynę, zgromadziliśmy tyle punktów, że jakbyśmy policzyli średnią i uznali, że utrzymywałby się od początku sezonu, to pewnie wystarczyłoby nam to do utrzymania. Ale to ja podjąłem się misji ratowania Arce Ekstraklasy, nie udało mi się, również jest w tym moja wina. Choć na pewno inaczej podchodziłby do tego wszystkiego, gdybym prowadził zespół od pierwszej do ostatniej kolejki. Tutaj też nie ma wątpliwości. Nie jest to łatwe, ale teraz jestem zmotywowany, żeby zbudować w Gdyni silny zespół na przyszłość.

 

Uważam, że nawet, jeśli utrzymalibyśmy się w lidze, to i tak drużyna wymagała przebudowy. Ostatnie cztery lata Arka grała tylko o utrzymanie, więc w końcu to musiało się stać. Potrzebne są zmiany. I to jest dla mnie aktualnie najważniejsze.

 

Celem na przyszły rok jest powrót do Ekstraklasy? Będzie nóż na gardle czy spokój i usprawnianie klubu na różnym poziomie?

Zdecydowanie bliżej jest do drugiej opcji. Nikt nie się nie podpala. Mądrość polega na tym, żeby sukces sportowy szedł w parze z sukcesem organizacyjnym. W Polsce często pierwszy wyprzedza drugi i z czasem pojawia się problem. Myślę, że będzie ciążyć na nas duża presja kibiców i nas samych, żeby awansować. Zrobię wszystko, żeby powalczyć już w tym roku, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że będziemy mieli całkiem nowy zespół, a historia pokazuje, że spadkowicze w pierwszym sezonie nie mają łatwo i zazwyczaj nie ma mowy o tym, żeby od razu wrócić do elity. To nie jest prosta sprawa. Musimy rozwijać się na każdym pionie.

 

Chcemy stworzyć zespół, który będzie miał odpowiedni potencjał. Gdyby się nie udało już teraz, to żeby można było zrobić korekty na kolejny sezon i spróbować o nowa, i tak aż do skutku. Nie robić rewolucji, tylko stopniowo się rozwijać. Zależy nam na tym, żebyśmy w przypadku awansu, też nie musieli robić gruntownego przebudowania. Chcemy awansować, ale wszystko po kolei – sami nie będziemy wywierać wielkiej presji na taki wynik.

 

Skoro sam pan wspominał o swoim umyśle analitycznym to podpytam: ma pan w głowie główne przyczyny tego, że Arka spadła z ligi? Czego wam zabrakło?

 

Materiał na długą analizę.

 

Mam swoją teorię. Może trochę naciąganą, ale jednak spróbujmy ją skonfrontować z pana poglądem. Gdyby w pana debiucie udało się wygrać z Lechię, prawdopodobnie dostalibyście takiego pozytywnego kopa, który mógłby pokierować was w lepszą stronę.

 

Coś w tym może być, jest w tym dużo racji, ale przypomnę, że kolejny mecz, ze Śląskiem, wygraliśmy po golu strzelonym w doliczonym czasie gry, więc tych pozytywnych impulsów nam nie brakowało. Natomiast, gdybym mógł cofnąć, to pewne rzeczy bym zmienił. Żałuję, że Marcus w pierwszych dniach odniósł kontuzję, która na dwa tygodnie wyłączyła go z treningu i na pewno jego dyspozycja pomogłaby nam w samej końcówce. Widać było, że Maciek Jankowski lepiej czuje się jako napastnik, choć ostatnie dwa lata grał na skrzydle. Usytuowany na szpicy radził sobie lepiej. Takie dwie rzeczy.

 

Trudno mi powiedzieć, czego konkretnie nam zabrakło. Pamiętajmy, że goniliśmy bardzo silne zespoły. Jeśli mówimy o mojej kadencji, to kluczowe było spotkanie w Płocku. W tamtym momencie mogliśmy gonić Wisłę Płock i nasze zwycięstwo na ich terenie mogłoby sprawić, że wywarlibyśmy na nich większą presję. Był remis, potem Wisła punktowała już bardzo dobrze i straciliśmy szansę na skuteczną pogoń. Właściwie wszyscy w klubie wracali też do innego meczu z Wisłą Płock – rozegranego u siebie, przegranego 1:2. Tych dwóch meczów w Gdyni żałuje się najbardziej.

 

W I lidze nie będzie brakować uznanych firm. Arka, Korona, ŁKS być może Widzew. Duże marki aspirujące o awans do Ekstraklasy. I liga będzie mocna.

Zgadzam się. To będą ciekawe rozgrywki. Może być jeszcze taka sytuacja, że awansuje GKS Katowice, Górnik Łęczna – to wszystko kluby, które wiele lat grały w Ekstraklasie. Mam cały czas w pamięci Podbeskidzie Bielsko-Biała, które spadając z ligi niemiłosiernie męczyło się w pierwszym sezonie na drugim szczeblu rozgrywkowym. Potem się przebudowali, zmienili priorytety i teraz wracają do Ekstraklasy.

 

Podbeskidzie to dobry przykład swoistego katharsis. Klub miał problemy finansowe, przepłacał piłkarzy, brakowało w tym tożsamości, a dzisiaj struktura na każdym poziomie jest tam bardzo zdrowa. 

Na pewno. O wszystkim nie chcę mówić, ale to są właśnie aspekty, które chcemy poprawiać. Klub musi być stabilny, a kontrakty niektórych zawodników tego nie ułatwiały. Inna sprawa, że nie chcę się na ten temat produkować. Ale to co mogę powiedzieć: trochę tę ligę znam i jeżeli uda się nam zrealizować transfery zawodników, których chcemy pozyskać, to będzie dobrze. Celujemy w piłkarzy, którzy znają tę ligę dobrze. Nie mamy tu na myśli tylko i wyłącznie graczy z doświadczeniem ekstraklasowym, bo takim trochę trudno gra się w I lidze, więc chcę zrobić tak, żeby tu byli zawodnicy, którzy znają ten klimat, wyróżniali się w tej lidze. Tak zamierzamy budować ten zespół. Mam świadomość, że przy innej drodze budowania tej drużyny, mogłoby być różnie.

 

Jest w Arce grupa zawodników, która pana zawiodła? Albo taka grupa, po której nie spodziewał się pan niczego dobrego, a wyszło, że to całkiem fajni piłkarze?

Widać było po moich ruchach kierunek, który chciałem obrać – z każdym meczem coraz większa liczba Polaków. Podobało mi się to, że widziałem, iż ci ludzie, których tu zastałem, żyli tym klubem cały czas. Wzorami do naśladowania są Michał Nalepa, Adam Marciniak, Adam Danch, Pavels Steinbors – zostawiali kupę zdrowia w każdym spotkaniu. O Steinborsie nie chcę nawet mówić, bo jego klasa bramkarska jest wszystkim doskonale znana. Pozostała trójka zaś zasługuje na specjalne wyróżnienie, bo w ostatnim czasie grali bardzo równo i bardzo solidnie. Widziałem, jak im zależy, jak dużo serca mają do tego klubu. A poza tym dosyć szybko na treningach zaczęli łapać moje pomysły i przenosić je na mecze. Oczywiście inni też, tutaj nikomu nie słodzę, ale gdybym miał kogoś wyróżniać, to właśnie ich. Pojedyncze mecze dobre grywał Maciek Jankowski, ale powtórzę: wskazuję najrówniejszych.

 

Stawiałem na Polaków. I w tym kierunku będziemy iść. Przy tym podkreślam: problem nie leży w obcokrajowcach, ale proporcje w Arce były zachwiane i powinno być ich w tym składzie zwyczajnie mniej.

 

Duża grupa zawodników grała mimo urazów?

Tak, tak, na pewno tak. Duża liczba chłopców brała zastrzyki i myślę, że generalnie w tych zespołach, które miały jakieś cele, czy to gra o mistrzostwo, czy europejskie puchary, czy utrzymanie, to wiele było takich przypadków. Zresztą widać to było po ostatnich kolejkach, kiedy składy były mocno zmienione, bo czołowi gracze mogli w końcu oddać się powrotowi do zdrowia, bo wcześniej grali z urazami.

 

Miałem zawodników, którzy grali z kontuzjami. Zaciskali zęby. Wychodzili na trening, wychodzili na mecz, dawali z siebie wszystko. I to tylko świadczy o tym, że pod względem charakterologicznym tej grupie nie brakowało absolutnie niczego. Bardzo mi odpowiadali, dlatego część z nich w klubie zostanie. Wiadomo, nie możemy zostawić wszystkich, bo jednak zespół spadł z ligi i muszą zajść zmiany.

 

Czego będzie panu najbardziej brakować z ekstraklasowej otoczki?

Nie ma co ukrywać. Jak wracałem do szatni, gdzie powiedziałem po meczu kilka zdań do drużyny, z konferencji prasowej, a w Krakowie trzeba sporo przejść z miejsca w miejsce, to przyszła mi do głowy taka myśl, że tej otoczki, tego klimatu, tego rozmachu i tego poziomu rozgrywkowego będzie mi brakować. Po prostu. W piłkę lepiej się gra w Ekstraklasie niż w I lidze. Tu się nie ma co oszukiwać. Tak jest. Nasza Ekstraklasa jest bardzo medialna i przez to bardzo fajnie się przy niej pracuje.

 

Inna sprawa, że w I lidze boiska też są fajne, ale jednak te stadiony, przynajmniej ich większa część, są mniej spektakularne niż w Ekstraklasie. No i ten poziom sportowy. Nawet jak rozmawiamy z niektórymi zawodnikami, to jak oni mają do wyboru zespół w Ekstraklasie, który będzie pewnie bronił się przed spadkiem i nasz, który będzie walczył o awans w I lidze, to wybierają ten pierwszy, bo jednak wyższy poziom, większy prestiż. To pokazuje, że piłkarze też chcą grać, jak najwyżej i to jest w zupełności normalne.

 

Będzie urlop czy nie ma czasu?

Przesiedzę tydzień w domu, ale nie będę próżnował. To jest okres, który trzeba wykorzystać. Musimy porobić transfery. Cały czas jestem w kontakcie z właścicielem. Ale nie czuję zmęczenia. Przecież nie tak dawno miałem okres, kiedy nie pracowałem przez pięć miesięcy, ale też nie było tak, że czułem olbrzymie zmęczenie. Dla zawodników regeneracja jest istotna. Dla mnie ma trzeciorzędne znaczenie. Dałbym sobie radę bez niej. I tak jak pierwszy raz w karierze trenerskiej spadłem z ligi, tak pierwszy raz miałem pięciomiesięczną przerwę w pracy. W pełni mnie ona zregenerowała. Czuję się dobrze. Cieszę się, że mogę pracować w Arce.

 

ROZMAWIAŁ: MARCIN RYSZKA

wywiad z 20.07.2020 roku

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/weszlo_strona_58f5b48f2279383da4f10b98347b05af.jpg








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia