TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

10.07.2020

Michał Kołakowski: Spadek to nie koniec świata

W Arce Gdynia zachowują spokój. - Nie jesteśmy zwolennikami samobiczowania się sytuacją sportową czy finansową w klubie. Nie traktujemy ostatnich wyników jak końca świata - mówi Michał Kołakowski, nowy właściciel klubu w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.

Czuje pan rozczarowanie po ostatnim spotkaniu, które przesądziło o spadku Arki?

Na pewno spadek z ekstraklasy musi budzić rozczarowanie. Niezależnie od poziomu sportowego nadzieja na wygraną istnieje. Zawsze jest to przykra wiadomość. Jednak teraz zamiast opuszczać ręce, zakasujemy rękawy i bierzemy się za kompletowanie możliwie najmocniejszej kadry oraz dalsze stawianie klubu na nogi.

 

Spadek trzy kolejki przed końcem sezonu paradoksalnie ułatwia kwestie organizacyjne i plany na kolejny sezon?

Myślę, że jest to na tyle mała różnica czasowa, że nie zmienia to wiele w naszym przypadku. Braliśmy taki scenariusz pod uwagę, bo każda osoba, która logicznie myśli powinna to zrobić. Zarówno w sprawach organizacyjnych, finansowych i sportowych przygotowywaliśmy się na to i w taki sposób, jaki było to możliwe staraliśmy się zabezpieczać.

 

Czy jednak postawa drużyny na boisku nie była mimo wszystko rozczarowująca?

Trzeba sobie powiedzieć, że mamy bardzo nietypowy sezon, tak samo moment objęcia klubu był niecodzienny. Przede wszystkim nie można było sprawdzić zespołu w żadnym sparingu, pomijam już ewentualne transfery, które również nie były możliwe do realizacji. Jedynym, na co mieliśmy wpływ, było pozyskanie bardzo dobrego trenera, który jednak zastał określoną kadrę.

 

Od samego początku to Ireneusz Mamrot był przymierzany do objęcia sterów? Był pierwszym wyborem?

Tak, był pierwszym wyborem. Od początku myśleliśmy długofalowo i zależało nam na przekonaniu trenera Mamrota do przyjścia na dłużej, a to nie było łatwe. Mam nadzieję, że obie strony są zadowolone i będą nadal.

 

Ocena trenera zmienił się u pana oraz pańskiego taty (Jarosława Kołakowskiego – przyp. red.) po ostatnim okresie?

Nic się nie zmienia w ocenie trenera. Jesteśmy konsekwentni i bardzo dalecy od impulsywnych ocen. Dobrze się rozumiemy. Wiemy do czego dążymy.

 

Wokół klubu panuje duży spokój, a przecież Arka nie ma szans na sportowe utrzymanie. Wewnątrz gabinetów można spotkać inną atmosferę? Po każdym spadku czuć złość, można spojrzeć chociażby na Kielce i Łódź. To dlatego, że zawodnicy nie mogą obecnie udzielać wywiadów?

Nie jesteśmy zwolennikami samobiczowania się sytuacją sportową czy finansową w klubie. Musimy sobie wiele rzeczy teraz przemyśleć. Nie traktujemy ostatnich wyników jak koniec świata, tylko bardziej jako nowy początek.

 

W tym nowym początku zostanie wielu zawodników z obecnej kadry czy będzie to zupełnie inne rozdanie?

Na pewno w momencie spadku jest jasne, że musi się zespół zmienić. Mam nadzieje ze starsi zawodnicy czują się odpowiedzialni za sportową sytuacje klubu. Było sporo uchybień w prowadzeniu klubu, ale finalnie o spadku decyduje gra na boisku. A tam graliśmy 11 na 11. Jeżeli chodzi o decyzje personalne zarówno piłkarzy, jak i pracowników klubu, to uważam, że najpierw powinny się o tym dowiedzieć osoby zainteresowane, a dopiero później opinia publiczna. Niewątpliwie zmiany są nieuniknione.

 

Rozmowy już się rozpoczęły? Los sportowy jest przesądzony, zatem w ostatnich trzech kolejkach Arka będzie budowała zespół na nowy sezon czy da się w nich pożegnać doświadczonym zawodnikom?

Bez wątpienia w końcówce sezonu zagrają ci zawodnicy, którzy w opinii trenera na to zasługują. Traktujemy ostatnie mecze poważnie i nie jesteśmy zwolennikami wystawiania słabszego składu i zaburzania stabilności rozgrywek.

 

Pierwsze ruchy kadrowe zostały wykonane. Rozwiązano umowy z kilkoma zawodnikami, ostatnio do drużyny dołączył Mateusz Żebrowski. To oznacza, że od tej pory do Arki będą trafiać jedynie zawodnicy z agencji Kołakowski Futbol Management?

Każdy dobry zawodnik jest brany pod uwagę. Barierami, które mogą stanąć na drodze nowego piłkarza są po pierwsze finanse, a po drugie pozycja sportowa klubu. Nie będzie nią przynależność agencyjna, bo to zdecydowanie nie jest ani w naszym interesie, ani klubu. Warto zwrócić uwagę, że dla nas ważna jest mentalność zawodnika. Nie tylko obecna forma, ale potencjał oraz jego reakcja na różne sytuacje, nie tylko te sportowe. Chcemy w Arce zawodników głodnych, którzy nie boją się rywalizacji o miejsce w składzie.

 

Czyli nie ma co się obawiać konfliktu interesów?

Arka to jest bardzo ważny projekt, więc głupotą byłoby umieszczanie w drużynie zawodników, których inne kluby nie chcą. Inaczej: kluby te mogą nie dostrzegać umiejętności, co do których my jesteśmy stuprocentowo przekonani. Jaki sens miałoby sprowadzanie do Arki piłkarzy, w których nie widzielibyśmy potencjału? Odpowiedź jest prosta: żadnego – zarówno dla mnie, jak i dla klubu. Mój tata w roli agenta od zawsze wyznaje zasadę, że reprezentować chce zawodników naprawdę dobrych, z potencjałem.

 

Niedawno na meczu w Gdyni był obecny Kamil Glik. Wiadomo, że trafi do beniaminka włoskiej Serie A, a nie do Arki. Jego obecność była jedynie towarzyska, czy był to inny cel?

Przede wszystkim Kamil współpracuje z moim tatą od wielu lat, więc łączą ich również relacje przyjacielskie, nie tylko zawodowe. Akurat Kamil miał wolne, przyjechał do Gdyni na wakacje. Chciał spędzić trochę czasu z rodziną, także z nami, więc była okazja, żeby zobaczył mecz i spotkał się z prezydentem miasta (Wojciech Szczurek – przyp. red.). Tak, jak mówił w wywiadzie dla klubowych mediów Gdynia mu się podoba i nie ma przeciwwskazań, żeby w przyszłości grał w Arce.

 

Jak się układa pańska współpraca z miastem? Dwa miesiące pracy czymś szczególnym pana zaskoczyły?

Jesteśmy bardzo wdzięczni miastu za pomoc, jaką okazuje klubowi. Gdynia jest kluczowym partnerem Arki. Od samego początku współpraca przebiega bez zarzutu, za co chcemy się odwdzięczyć miastu, wprowadzając Arkę na wyższy poziom sportowy i marketingowy. Chcemy zbudować markę, która naprawdę godnie będzie reprezentować miasto.

 

Wielu zawodników związanych dłużej z klubem deklaruje chęć pozostania w Arce, nawet po spadku. Część z nich zostanie?

Musi decydować dyspozycja sportowa, ponadto ważne jest podejście zawodnika. Finanse również są istotne, bo ich struktura w klubie musi być zreorganizowana, więc wiele składowych będzie miało na to wpływ.

 

W pańskiej wizji budowania klubu polscy piłkarze mają stanowić o sile zespołu? Jak mają się rozkładać te proporcje, aby już za rok wrócić do ekstraklasy?

Chcemy zrobić taki zespół, który będzie w stanie wywalczyć awans jak najszybciej. Już od najbliższego sezonu będziemy chcieli stworzyć silny zespół, nie dajemy sobie na to wielu lat. Stawianie na Polaków pozwala identyfikować się kibicom z zespołem, natomiast zdarzają się okazje zza granicy, gdzie można pozyskać doświadczonego zawodnika, który od razu będzie w stanie wnieść określoną jakość do drużyny. Na nic się nie zamykamy, ale głównie chcemy stawiać na Polaków, na piłkarzy którzy rozumieją po co tu przychodzą do pracy.

 

Jak pan podchodzi do kwestii szkolenia i rozwoju klubowej akademii? Od lat najzdolniejsi nastolatkowie m.in. z powodów infrastrukturalnych odchodzi do lepiej zorganizowanych pod tym względem klubów w Polsce.

Obecnie szkolenie w Arce odbywa się częściowo poza klubem. W strukturach klubu istnieją tak naprawdę dwie drużyny najstarszych juniorów oraz zespół rezerw. Na tę chwilę ten system nie zdaje egzaminu, bo tak, jak pan mówi wprowadzanie zawodników do pierwszej drużyny i ich dalsze sukcesy nie mają tak naprawdę miejsca. Chcielibyśmy aby potencjał piłkarzy którzy są szkoleni mógł w przyszłości sięgać pierwszej reprezentacji Polski. Są rezerwy, które chcemy wykorzystać. Nie wyobrażam sobie, żeby w Gdyni nie było utalentowanych zawodników.

 

Pracownicy w klubie mogą spać spokojnie czy planuje pan zatrudnić nowych ludzi?

Obecnie uważnie przyglądam się pracy i klubowym strukturom, również administracyjnym. Później przyjdzie czas na decyzje o ewentualnych zmianach. W ostatnich dniach przedłużyliśmy umowy z wieloma trenerami grup młodzieżowych. Bardziej zależy nam na ewolucji, choć z drugiej strony sytuacja finansowa, którą zastaliśmy, wymaga rewolucji.

 

W jakim położeniu finansowym jest Arka?

Głównym problemem finansowym jest sytuacja, którą zastaliśmy w klubie, nie sytuacja, która pojawiła się ostatnio. Jest dużo lepiej niż było, choć nadal jest daleko od sytuacji dobrej. Wciąż musimy dokładnie analizować każdy wydatek.

 

W takim razie skąd pomysł na przejęcie klubu?

Gdyby nie słaba sytuacja finansowa klubu, to nie byłby on do kupienia. To jest chyba standard, jeśli chodzi o przejmowanie dużych klubów z bogatą historią. Prowadzenie klubu jest wielkim wyzwaniem, które zawsze chciałem podjąć. Jak tylko nadążyła się okazja, to nie wahałem się ani przez moment.

 

Jak przebiegały negocjacje z państwem Midakami?

Były to dosyć długie i trudne rozmowy, bo takie musiały być. Odbywały się jednak na partnerskich i szczerych warunkach. Była dobra wola po obu stronach, aby doprowadzić tę transakcję do końca.

 

W klubie zmieniła się również polityka medialna. Przyjdzie moment, w którym zawodnicy będą mogli swobodnie się wypowiadać i udzielać wywiadów czy musi to się odbywać za pośrednictwem klubu?

Oczywiście dla każdego klubu i firmy wizerunek jest ważny. Jest to naturalne, że wypowiedzi pracowników firmy podlegają monitorowaniu. Ograniczenie liczby wywiadów jest umotywowane sytuacją sportową klubu. Wolałbym, żeby piłkarze pokazywali swoje emocje na boisku, a nie w wywiadach.

 

Co było największą bolączką Arki w ostatnich latach, że nie potrafiła pokazać swojego potencjału. Bo trudno zakładać, że coroczna walka o utrzymanie jest szczytem możliwości tego klubu.

Na pewno cztery lata, w których drużyna do końca drży o utrzymanie nie dają stabilizacji. Niestety polityka transferowa doprowadziła do sytuacji, że jest mało młodych zdolnych zawodników. Problemem jest też struktura drużyny, która się pogarszała z każdym rokiem. Zabrakło długofalowej wizji. Jeśli zawodnik znajduje się w pewnej strefie komfortu, to nie walczy o swoją przyszłość. Żeby było jasne, każdy sportowiec chce wygrać, ale inaczej zachowuje się zawodnik, który jest nienasycony i nawet wysoki kontrakt, który ma go nie zadowala, bo mierzy znacznie wyżej. W sporcie jest to ważne. Musimy w klubie zapewnić stabilność sportową i finansową. Mówiąc o tej pierwszej mam na myśli pewne miejsce w lidze, niezagrożone spadkiem. W takim klubie, jak Arka muszą się pojawić wychodzące transfery gotówkowe.

 

rozmawiał: Jakub Treć

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa052_d91c003ef439aa787a03063d5a617b9a.jpg

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia