TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

21.08.2016

Takiej żenady nie da się wytłumaczyć niczym. Nawet Ligą Mistrzów. Legia - Arka 1:3.

Jak tak dalej pójdzie, to ta upragniona dla Legii Champions League skończy się tym, że w Ekstraklasie mistrz Polski wyląduje w grupie spadkowej. A grając tak jak z Arką, ma to jak w banku! Właśnie się przekonaliśmy, że szeroka i wyrównana kadra Legii to jednak kit. Nie dziwi więc, że prezes Leśnodorski zapowiada czyszczenie szatni.

Ligą Mistrzów wszystkiego wytłumaczyć się nie da. Tak samo Niezgodą czy Wieteską, bo to chłopaki, od których chyba jeszcze nikt nie oczekuje, że wezmą na plecy ciężar gry i odpowiedzialność za wyniki w takim klubie jak Legia. Tak samo jak nie da się wszystkiego wytłumaczyć brakiem w składzie Nikolicia, Kucharczyka, Pazdana, Lewczuka czy Brozia. No bo bez jaj – takie nazwiska jak Rzeźniczak, Dąbrowski, Brzyski, Vranjes, Hamalainen czy Prijović to nie są żadne ogórki, które usprawiedliwiałby to, co Legia zagrała. Włos jeżył się na głowie, patrząc na to, jak łatwo ci faceci dali się ogolić Arce. To był jakiś paraliż totalny.


Trzeba sobie to powiedzieć wprost, że poza nieprawdopodobnie szczęśliwym losowaniem w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, w tym sezonie w Legii jak na razie nie zgadza się nic. Ani wyniki w Superpucharze, ani w Pucharze Polski, ani w lidze. Nie zgadza się styl, a raczej to, co ma uchodzić za styl, jakim próbuje grać Legia. Nie zgadza się mętne tłumaczenie, że na ładne granie przyjdzie jeszcze czas. Tak samo jak na nadrobienie zgubionych w lidze punktów. I głośne „Legia grać, k… mać”, jakie niosło się po trybunach, świadczyło o tym, że i kibice na te ligomistrzowe oczy nabrać się nie dają. U nich też nic tu nie gra.


Można się oczywiście pastwić nad Rzeźniczakiem, Hamalainenem, czy Vranjesem. Ale po co? Gołym okiem widać, że to nie są ludzie, którzy na dziś są w formie uprawniającej do gry w zespole mistrza Polski. Zespole, który za chwilę będzie uczestnikiem fazy grupowej Champions League. A jeśli Besnik Hasi nie jest w stanie nic z tym zrobić – a na razie wszystko wskazuje na to, że nie jest – to ten sezon w Ekstraklasie dla Legii skończy się naprawdę źle. Całe szczęście, że Puchar Polski ma już z głowy…


Jedyną nadzieją na jakieś światło w tunelu było wejście Guilherme i Brazylijczyk pokazał raz i drugi, że pod względem ofensywnym nie ma sobie jak na razie w Legii równych. Ale on sam – przynajmniej na razie – meczu jej nie wygra.


A Arka? Na tle Legii zaprezentowała się jak zespół z innej planety. Szczególnie w pierwszej połowie. Miała pomysł na ten mecz, bardzo fajny pomysł i było widać, że doskonale wie, jak ten pomysł wcielić w życie. 2:0 po 20 minutach to i tak był dla Legii najniższy wymiar kary, bo powinno być trzy. Po kolejnej pomyłce Rzeźniczaka Marcus da Silva spudłował w sytuacji sam na sam. To był zresztą jedyny błąd Marcusa w tym meczu, bo poza tym skrzydłowy Arki robił z legionistami, co tylko chciał. Jednak co ma wisieć, nie utonie, bo dzień konia miał Adam Marciniak. A taki Mateusz Szwoch to dziś w tej Legii byłby o wiele bardziej pożytecznym pomocnikiem niż Hamalainen, Vranjes i Aleksandrov razem wzięci.


Zresztą za chwilę Legia może mieć jeszcze większy problem, bo aż strach pomyśleć, co zostanie z tej drużyny, jeśli odejdzie z niej Nikolić (a coraz więcej wskazuje na to, że odejdzie) i, nie daj Boże, Pazdan, na którego też są poważne zakusy. Z jednej strony perspektywa gry w Lidze Mistrzów cieszy, z drugiej – przy takim stanie kadrowym i jakościowym przeraża.

 

Autor wpisu: Krzysztof Budka








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia