TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

21.08.2015

Janusz Kupcewicz: Na Arkę każda drużyna będzie się spinać.

- Na Arkę każda drużyna będzie się dodatkowo spinać, bo to znana marka w Polsce. Drużyny, które grają na kartofliskach, przyjeżdżają do Gdyni i widzą najlepszą murawę w kraju. To działa na nich bardzo motywująco - mówi legendarny piłkarz żółto-niebieskich Janusz Kupcewicz.
 

Robert Kobierowski: Jest pan skautem Arki? Miał pan udział przy letnich transferach klubu?

Janusz Kupcewicz: Obecnie nie jestem skautem, mam być prawdopodobnie znów od września. W letnim okresie przygotowałem listę zawodników, których widziałem i polecałem sprawdzić. Moje zadanie polegało przede wszystkim na szukaniu młodzieżowców.

Na jakim obszarze szukał pan zawodników?

- Szukałem piłkarzy przede wszystkim w Trójmieście, do IV ligi włącznie. Byłem również w Elblągu, Ostródzie i Kołobrzegu. Był to okręg zawężony, tak aby nie można było zarzucić klubowi, że nie ma rozeznania w młodzieży grającej tutaj na Pomorzu.

 

Obserwując tych wszystkich młodych zawodników, jak ocenił by pan poziom szkolenia w Polsce?

- Coś z tym szkoleniem musi być nie tak, skoro młodzieżowe reprezentacje Polski nie mogą się przebić do elity europejskiej i odpadają we wczesnej fazie rozgrywek. Z kolei z zespołów, które zdobywają mistrzostwo Polski w grupach młodzieżowych, bardzo mała liczba zawodników trafia do ekstraklasy czy I ligi. Bazuje się przede wszystkim na piłkarzach sprowadzanych z zagranicy. Niestety, nie wygląda to zbyt dobrze.

Jak wygląda skauting Arki na tle innych zespołów I ligi?

- Trudno to ocenić, gdyż zespoły z I ligi są bardzo porozrzucane po całym kraju. Arka ma swoich skautów i przywiązuje do tego dużą wagę, bo to może przynieść same korzyści. Ja podczas pracy w Arce poświęcałem praktycznie wszystkie soboty i niedziele. Zdarzało się, że oglądałem po trzy mecze dziennie.

Jakich piłkarzy polecił pan do klubu?

- Oglądałem m.in. piłkarza Stomilu Olsztyn Janusza Bucholca. Stomil grał z Chrobrym Głogów i wówczas wpadł mi również w oko piłkarz Chrobrego Damian Piotrowski. Arka była nim zainteresowana, ale zawodnik ostatecznie zdecydował się dołączyć do Wisły Płock. Pozytywną opinię wydałem o Tadeuszu Sosze. Razem z Michałem Globiszem i Edwardem Klejdindstem dowiadywaliśmy się m.in. o jego podejściu do zawodu, co również jest bardzo istotne.

Arka udanie zainaugurowała sezon, zdobywając punkty z trudnymi rywalami. W poprzednich latach żółto-niebiescy zaczynali źle i kończyli sezon w środku tabeli. Myśli pan, że to dobry prognostyk?

- Moim zdaniem nie ma sensu rozmawiać o szansach Arki na tak wczesnym etapie rozgrywek. To jest dopiero początek i różnie to się może potoczyć, jednakże gdynianie grali z samą czołówką i mało kto się spodziewał, że zdołają zdobyć tyle punktów. Na razie trzeba jednak ochłodzić gorące głowy i poczekać do zakończenia rundy.

Według pana I liga ma zdecydowanego faworyta czy jest jakiś peleton drużyn liczących się w stawce?

- Myślę, że w tym sezonie I liga nie ma faworyta. Zresztą widać to doskonale po wynikach. Kto by się spodziewał, że Arka będzie na drugim miejscu, a liderem zostanie Chrobry Głogów. Natomiast te drużyny, które miały się liczyć, jak choćby Zawisza Bydgoszcz czy Miedź Legnica, zawodzą. Ta liga jest nieobliczalna. W zeszłym sezonie Arka w pewnym momencie była na czwartym miejscu w tabeli, a potem nie wygrała dziewięciu meczów z rzędu. Na tę chwilę można się tylko cieszyć, ale nie można się zachłystywać.

Arka przeprowadziła w letnim okienku transferowym naprawdę ciekawe transfery. Przyszedł polecany przez pana Socha, oprócz niego Konrad Jałocha, Alan, Rashid Yussuff, wrócił Miroslav Bożok.

- Cieszę się, że moja opinia została pozytywnie rozpatrzona przez klub i Socha zawitał w Arce. W ostatnim meczu strzelił nawet swoją premierową bramkę w karierze. Co do pozostałych transferów, to czas pokaże, czy były trafione. Bożok nie gra, bo leczy kontuzję, a Yussuff jest na razie zmiennikiem. Alan nie grał w Brazylii i musi nadrobić zaległości, jeśli to się stanie, może być dużym wzmocnieniem zespołu.


Mecze z Chojniczanką i GKS-em Katowice pokazały, że te zaległości nie są chyba jednak aż tak duże. Spotkania te były naprawdę dobre w wykonaniu Brazylijczyka.

- Owszem, Alan spisał się bardzo dobrze, ale jeśli ktoś ma dłuższą przerwę i przepracował tylko część okresu przygotowawczego, to trzeba przyjąć taki wariant, że na początku może grać lepiej, bo jest świeży, ale później może "siąść" i nie wytrzymać fizycznie. To jest normalne u większości piłkarzy. Aczkolwiek dobrze wkomponował się w zespół i może być to silny punkt zespołu.


Arka pożegnała się z Pucharem Polski, przegrywając w 1/16 finału z Chojniczanką. Nadzieje na ponowne wzniesienie trofeum, do którego w znacznej części pan się przyczynił w 1979 roku, uleciały z wiatrem.

- Moim zdaniem dobrze się stało, że Arka odpadła z Pucharu Polski. Niech zespół skupi się na lidze, bo to jest dla niego najważniejsze. Puśćmy na chwilę wodze fantazji. Arka zdobywa Puchar Polski i losuje w pierwszej rundzie zespół z Kazachstanu, w drugiej z Azerbejdżanu. Nie wiem, czy Arkę będzie stać na tak dalekie wyjazdy, finansowo klub mógłby tego nie udźwignąć. Tak więc manewr z wystawieniem zmienników w meczu z Chojniczanką uważam za bardzo dobry. To słuszna decyzja trenera Nicińskiego, tym bardziej że trzy dni później Arkę czekał ciężki mecz z GKS Katowice.

W Gdyni kibice chcą chodzić na mecze Arki, 5-6 tys. osób to wyższa liczba niż na niejednym stadionie w ekstraklasie.

- Arka już od wielu lat ma najwyższą średnią frekwencję w I lidze. Nawet jak była w środku tabeli, to i tak na mecze przychodziło po 4-5 tys. osób. Zapotrzebowanie na piłkę jest tutaj niesamowite. Gdynianie mogą się pochwalić swoimi kibicami. Dla kibiców, dla działaczy, dla całego społeczeństwa to byłby wielki sukces, gdyby Arka w tej ekstraklasie się znalazła.

Lokalnemu rywalowi Arki, Lechii Gdańsk, zarzuca się, że ta nie stawia na wychowanków, tylko kupuje "gotowych" piłkarzy. Natomiast w Arce sytuacja jest odwrotna, klub przywiązuje dużą wagę do swojej młodzieży. Co pan o tym myśli?

- Nie wiem, na jakiej zasadzie w Lechii przeprowadza się transfery. Nie rozumiem tego. Gdyby inni ludzie związani z Lechią kierowali nią, to wszystko wyglądałoby inaczej. W tej chwili sprowadza się coraz więcej byłych piłkarzy i osób związanych z Legią, więc można wyjść z założenia, że to Warszawa rządzi gdańskim zespołem. Dla mnie ważniejsze niż osobiste korzyści są sukcesy Arki, o sytuacji w Lechii tego bym nie powiedział.

W sobotę Arka zagra w Sosnowcu z Zagłębiem (godz. 18, transmisja w Polsat Sport). Beniaminek pokazał już, że nie będzie chłopcem do bicia, wygrywając m.in. w Katowicach z GKS-em.

- Na pewno Arce będzie się ciężko grało z beniaminkami. Są to zespoły nieobliczalne, dodatkowo klub z Sosnowca ma duże tradycje. Na mecze przychodzi wiele kibiców, którzy są stęsknieni za tym, aby drużyna została w tej lidze. Trzeba podkreślić jeszcze jeden bardzo ważny aspekt. Na Arkę każda drużyna będzie się dodatkowo spinać, bo to znana marka w Polsce. Drużyny, które na co dzień grają na "kartofliskach", przyjeżdżają do Gdyni i widzą najlepszą murawę w kraju. To działa na nich bardzo motywująco. Przez to żółto-niebieskim w każdym meczu będzie ciężko.

 

Rozmawiał Robert Kobierowski

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia