Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2016-12-16

Jacek Główczyński: Czy jakieś więzy pokrewieństwa, może we wcześniejszych pokoleniach, łączą pana z Szymonem Marciniakiem?

Adam Marciniak: Nie sprawdzałem drzewa genealogicznego, ale myślę, że nie. To po prostu popularne nazwisko. Gdy byłem młodszy to tak dla żartów krzyczałem na powitanie: "Cześć wujo". Lubię i szanuję Szymona. Prywatnie to świetny człowiek. Robi karierę. Kibicuję mu, gdy sędziuje w Lidze Mistrzów.

 

To się zmieni po wydarzeniach z poniedziałkowego wieczora?

Wiadomo, że jest lekkie rozgoryczenie, chodzą po głowie myśli, co by było, gdyby nie te decyzje sędziego. Ale cóż zrobić? Takie jest życie. Który piłkarz, czy sędzia nie popełnił nigdy błędu na boisku? Piłka nożna to nie matematyka, gdzie wszystko można wyliczyć. I dlatego to jest piękne, lubią to kibice. Tutaj zdarzają się różne momenty, także te nieprzewidywalne. Trzeba to zaakceptować.

 

Ma pan żal, pretensje do sędziego Marciniaka?

Pewnie trzeba wgłębić się w przepisy, a może się jeszcze okazać, że z pewnych rzeczy sędzia się może wybronić... Szkoda, że akurat takie decyzje podjął, gdy padły dwie bramki dla Jagiellonii. Chyba nie było wolnego pośredniego. Moim zdaniem faulu, który poprzedził 2. bramkę dla gości też nie było.

 

Jak znosi pan takie porażki jak ta z Jagiellonią?

Mnie osobiście taki mecz bardziej boli niż gładka porażka 0:4. Kiedy wysoko przegrywasz, wiesz że byłeś zdecydowanie gorszy i zasłużenie dostałeś lekcję futbolu. A tutaj - czuliśmy, że podejmujemy walkę z liderem ekstraklasy i jesteśmy blisko sukcesu, zwycięstwa, czy punktu. Nie można przecież powiedzieć, że Jagiellonia nas zdominowała, czy iż miała nie wiadomo, ile sytuacji. Dlatego taka przegrana bardzo boli.

 

Marcus przed meczem mówił, że musicie tam zagrać, aby po zejściu z boiska nie żałować, że coś można było zrobić lepiej. To się udało?

Musimy patrzyć na siebie. Zawsze od siebie będziemy zaczynać analizę postawy w meczu, a dopiero później szukać innych powodów. Dlatego gdy się przegrywa, zawsze można coś poprawić. Jednak myślę, że nasza gra nie wyglądała najgorzej. Na pewno poziom wolicjonalny był właściwy. Nikt nie może nam zarzucić, że jakiś piłkarz przeszedł obok meczu, czy że nie był odpowiednio przygotowany do gry przez trenera, czy zawiódł.

 

Jacek Główczyński

 

więcej:  sport.trojmiasto.pl

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa060_c2df416f4a2b6da26c6863d107cce9f5.jpg