TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

10.04.2011

Jagiellonia - Arka 1:0. Przełamała się "Jaga". Relacja

W meczu z wiceliderem to Arka była stroną przeważającą, dłużej utrzymującą się przy piłce i próbującą zagrozić bramce rywala. Na nic jednak się to zdało, bo wystarczyła jedna groźniejsza akcja Jagiellonii i żółto-niebiescy wracają do domu bez punktu. Tym samym sytuacja w tabeli naszej drużyny robi się coraz gorsza.

 

21. kolejka Ekstraklasy

 

Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia 1:0 (0:0)

Bramki: M. Burkhardt 71'

 

Jagiellonia: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Arzumanyan, Kijanskas - Makuszewski (46' M.Burkhardt), Grzyb, Hermes, Kupisz - Pawłowski (83' Essomba), Frankowski (61' Lato)

 

Arka: Moretto - Bruma, Szmatiuk, Noll, Bednarek - Labukas, Zawistowski (80' Siemaszko), Bożok, Skela (67' F.Burkhardt), Glavina - Mawaye (70' Ivanovski).

 

Żółte kartki: Norambuena - Noll, Bruma, Bożok, Bednarek.

Czerwone kartki: Bożok (za dwie żółte)

 

Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice).

 

 

Od pierwszego gwizdka arbitra, gdynianie starali się pokazać swoim rywalom, że ci nie mają co liczyć na spokojną grę. Kilka agresywnych wejść i zdecydowanych zagrań piłkarzy wszystkich formacji Arki odniosło pożądany skutek, bo białostocczanie mieli poważne problemy z płynnym przesunięciem akcji w okolice naszego pola karnego.

 

Mimo to nasi defensorzy nie ustrzegli się poważnego błędu, który już w 4. minucie spotkania mógł zakończyć się stratą bramki. Do zagranej z głębi pola piłki najszybciej doskoczył Bednarek, ale jego zagranie w kierunku Moretto było na tyle lekkie, że sprytny Frankowski o mały włos nie uprzedził brazylijskiego bramkarza. Wszystko skończyło się jednak na strachu.

 

Na pierwszy strzał żółto-niebieskich musieliśmy czekać do 12. minuty meczu. Kolejna próba stworzenia zagrożenia pod bramką Sandomierskiego zakończyła się faulem i rzutem wolnym, który wykonywał Paweł Zawistowski. Niespodziewanie wypożyczony z Białegostoku do Arki pomocnik posłał płaską futbolówkę tuż przed pole karne, gdzie czekał na nią Skela i od razu uderzył w stronę bramki. Niestety strzał był lekki i co gorsza, niecelny.

 

Kilka minut później przed własnym polem karnym Emil Noll zagrał piłkę ręką. Do rzutu wolnego podszedł Frankowski i uderzył tuż nad murem, jednak wprost w słupek. Moretto jedyne co mógł zrobić, to przyglądać się lotowi piłki.

 

W tym fragmencie gry nieznaczną przewagę osiągnęli gospodarze. Sposobem na zespół Straki były zagrywane z silnym wiatrem piłki na szybkich Kupisza, Frankowskiego i Pawłowskiego, lecz czujnością wykazywali się nasi obrońcy, raz po raz uprzedzając piłkarzy „Jagi”. Szybko się w tym połapali arkowcy, bo wkrótce znów zaczęli dłużej przetrzymywać piłkę i szukać sposobów na przedostanie się pod bramkę przeciwnika. Zaowocowało to rzutem wolnym z ok. 20 metrów sprzed pola karnego. Ponieważ piłka została ustawiona z bliżej prawego narożnika, do uderzenia przygotował się Emil Noll. Grający świetną rundę obrońca, mimo przeciwnego porywistego wiatru, strzelił na tyle silnie, że zdołał zaskoczyć Sandomierskiego, ale niestety futbolówka trafiła w poprzeczkę.

 

Dziesięć minut później analogiczną okazję mieli podopieczni trenera Probierza. Strzał Grzyba poszybował jednak wyżej niż to miało miejsce przy próbie Nolla, ale i tak w tej sytuacji Arka poniosła poważna stratę. Podczas krótkich przepychanek poprzedzających ten rzut wolny żółtą kartkę zobaczył Marciano Bruma, a to oznacza, że Holendra zabraknie w arcyważnym spotkaniu z Cracovią…

 

Po zmianie stron przebieg meczu nie uległ dużym zmianom. Arka wciąż była stroną agresywniejszą, skutecznie przeszkadzającą w atakach Jagiellonii, próbującą dłużej utrzymywać się przy piłce i częściej szukającą szczęścia w polu karnym. Bardzo często gdynianie zagrywali do najbardziej wysuniętego Josepha Mawaye, a ten starał się pozostać w posiadaniu piłki lub odegrać do wbiegającego kolegi z zespołu. W 51. minucie Kameruńczyk wyłamał się z tego scenariusza: momentalnie się obrócił i oddał płaski strzał, ale szkoda, że niecelny.

 

Choć Arka często szukała swoich szans na oddanie skutecznego strzału, pierwszy celny strzał na bramkę w całym spotkaniu odnotowaliśmy dopiero dziesięć minut po przerwie. Zaliczyliśmy go Nollowi, który ponownie był egzekutorem rzutu wolnego. Tym razem szanse na pokonanie Sandomierskiego były zdecydowanie mniejsze, bo dystans do bramki wynosił ponad 30 metrów. W 58. minucie znów wykonywaliśmy stały fragment gry, z którego w pole karne dośrodkowywał Zawistowski. Do piłki doszedł Glavina, ale strzału w światło bramki nie był w stanie oddać.

 

Jagiellonia zdawała się być coraz bardziej bezradna, lecz Arka wciąż nie była w stanie przełamać dobrze zorganizowanej defensywy gospodarzy. W 66. minucie wymarzoną sytuację do uderzenia z rzutu wolnego dostał Ervin Skela, jednak po krótkim rozegraniu piłki ustawionej na 20. metrze trafił prosto w nadbiegającego rywala i szansa przepadła. Chwilę później Albańczyk usiadł na ławce rezerwowych, a na boisku pojawił się Filip Burkhardt, co oznaczało, że wreszcie obaj bracia stanęli naprzeciw siebie na boisku.

 

Z bratobójczego pojedynku niestety zwycięsko wyszedł Marcin. W 72. minucie Kupisz bez problemów ograł na skrzydle Bednarka, podał do Pawłowskiego, a ten dostrzegł nadbiegającego Marcina Burkhardta, który wyjątkowo prawą nogą oddał precyzyjny strzał i pokonał Moretto. A pomyśleć, że kilka chwil wcześniej zapachniało trafieniem dla gości po tym, przy dośrodkowaniu młodszego z braci Burkhardtów Glavina wyprzedził Kijanskasa i minimalnie chybił.

 

Po stracie gola Arka jeszcze bardziej zaryzykowała, ale efektów w ofensywie nie było, natomiast Jagiellonia starała się to wykorzystać, na szczęście nieskutecznie. Straka w bój posłał drugiego napastnika w osobie Siemaszki i o mały włos nasz filigranowy napastnik nie uradował całej Gdyni, bo udało mu się skierować piłkę do siatki, lecz arbiter wcześniej zasygnalizował pozycję spaloną jednego z arkowców.

 

Na domiar złego, już w doliczonym czasie gry, po faulu w środku pola, drugi żółty kartonik obejrzał Miroslav Bożok i musiał przedwcześnie udac się do szatni. Na szczęście ta kara nie wyeliminuje słowackiego pomocnika z meczu z Cracovią.

 

Mecz w Białymstoku z pewnością nie należał do najciekawszych, ale nie o doznania estetyczne chodziło w tym spotkaniu zawodnikom Arki. Zgodnie z zapowiedziami Franza Straki jego piłkarze wykazują się dużą walecznością i nikt im nie może odmówić zaangażowania i woli zwycięstwa. Niestety jak dotychczas nie wystarcza to do strzelania bramek, a gdy przydarza się jeden najmniejszy błąd, zazwyczaj kończy się to tak jak w tym meczu. Sytuacja w tabeli wygląda coraz gorzej, ale wciąż wszystko pozostaje w nogach zółto-niebieskich. Za tydzień arcyważne starcie z Cracovią, a ewentualna wygrana może szybko przywrócić nadzieję na szczęśliwe zakończenie sezonu.

 

Arkadiusz Skubek








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia