TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

04.02.2011

Szczerze i na temat - spowiedź Dariusza Pasieki. (naszemiasto.pl)

- Nie wstydzę się swojego warsztatu trenerskiego. Tajemnic żadnych nie mam, dlatego chętnie się dzielę swoją wiedzą z innymi - mówi Dariusz Pasieka, trener Arki Gdynia. W rozmowie z serwisem naszemiasto.pl opiekun żółto-niebieskich porusza kilka ważnych kwestii. Podkreśla jak ważną rolę w życiu klubu pełnią kibice, opowiada o sytuacji z Wojciechem Kowalewskim, ocenia dotychczasowe transfery i uchyla rąbek tajemnicy swojej filozofii trenerskiej.

Piotr Wiśniewski: Za Arką pierwsze tej zimy zgrupowanie. Jak Pan oceni te przygotowania? 

- Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Cele, które sobie założyliśmy w pełni wypełniliśmy. Jak to bywa na zgrupowaniach nie obyło się również bez niemiłych dla nas niespodzianek. Zdarzyły się kontuzje czy też niepełna dyspozycja Filipa Burkhardta. Do tego historie z bramkarzami. Chłopacy dawali z siebie wszystko, a nie było łatwo, bo mieli ciężkie treningi. Zdarzały się momenty, że niektórych dopadł kryzys. To jest jednak normalne. Środowym treningiem zakończyliśmy drugi etap pracy. Czeka nas jeszcze trzeci, czyli wyjazd do Turcji. 

Moretto będzie wzmocnieniem Arki? 

- Najpierw to on musi wywalczyć pozycję numer jeden w bramce. Obsada bramki wciąż pozostaje sprawą otwartą. Z drugiej jednak strony nie po to go ściągamy zawodnika z taką przeszłością, żeby nie był naszym mocnym punktem. Musi nas jednak przekonać do swoich umiejętności, zgrać z drużyną. I temu właśnie służą zgrupowania. Mamy nadzieję, że będzie on solidnym wzmocnieniem akurat na tej pozycji.

A czy jest Pan usatysfakcjonowany z dotychczasowych transferów? 

- Nigdy żaden trener nie będzie w pełni usatysfakcjonowany ze stanu posiadania. Zawsze znajdą się gdzieś jakieś rezerwy. My zdajemy sobie sprawę w jakich realiach się obracamy i w jakiej sytuacji znajduje się klub. Cofając się nieco wstecz - rok temu dokonaliśmy trzech transferów. Teraz z kolei dwóch. W dalszym ciągu szukamy ofensywnego pomocnika. Do zamknięcia okienka transferowego pozostały jeszcze niespełna cztery tygodnie. To długi czas, aby móc znaleźć na rynku kandydata do gry w Arce. 

Czy na zgrupowaniu w Turcji dołączy do Was jakiś zawodnik? 

- Nie wykluczamy takiej możliwości. Skoro szukamy ofensywnego pomocnika to taki może pojawić się na testach. 

A propos realiów, o których Pan wspomniał. Trzeba przyznać, że udało Wam się dokonać dość rozsądnych transferów bezgotówkowych. 

- Patrząc z perspektywy nakładów finansowych innych klubów i ich grę przeciwko nam to wcale nie wypadamy tak blado w pojedynkach z możniejszymi. To też potwierdza opinię, że pieniądze nie grają. Mamy dość ograniczony i ścisły budżet. Poruszamy się w ścisłych ramach finansowych. Trzeba przyznać, że jak na razie nam się to nieźle udaje. 

Co Mateuszem Siebertem? Pan z pewnością optuje za pozyskaniem tego zawodnika. Siebert przydałby się jako alternatywa na środek obrony dla Szmatiuka i Rozicia. 

- Nie zapominajmy, że mamy jeszcze zdolnego Krystiana Żołnierewicza. Trenuje z nami na pełnych obrotach. I tylko od niego zależy jak się będzie prezentował w rundzie wiosennej. Przed nikim nie zamykam drogi do składu. Znamy ostatnie perypetie Mateusza Sieberta. Pamiętamy o urazie, jakiego nabawił się grając u nas. Jesteśmy na etapie szczegółowego badania Mateusza. Ze sportowego punktu widzenia obecność Sieberta podwyższyłaby konkurencję w liniach obrony. Poza tym Siebert równie dobrze może grać na pozycji defensywnego pomocnika. Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość i zobaczyć jak ta cała sytuacja się rozwinie. 

Ostatnio w mediach pojawiła się informacja jakoby GKS Bełchatów chętnie skorzystał z usług Macieja Szmatiuka. Na ile Maciej wciąż będzie piłkarzem Arki? 

- Akurat tych gazet, które o tym piszą, nie czytam. Według mnie są to tylko i wyłącznie spekulacje prasowe. Trzeba rzucić jakąś przynętę czytelnikom, aby gazety lepiej się czytały. Poza tym muszę Panu powiedzieć, że gdyby była taka propozycja to GKS musiałby się oficjalnie zgłosić do klubu Arka Gdynia. A na chwilę obecną nikt się nie zgłosił, czyli dla mnie nie ma tematu. 

Co z funkcją kapitana. Czy wobec odejścia Norberta Witkowskiego dokonał Pan już tego wyboru? 

- Nie. Na razie wstrzymuje się tą decyzją. Przed nami zgrupowanie. Na nim powinny zapaść kluczowe kwestie w tej sprawie. 

Najbliżej opaski kapitańskiej jest Maciej Szmatiuk? 

- Na pewno oficjalną decyzję przekaże moim zawodnikom. Nie rozpatruję tego w kategoriach komu do tej funkcji najbliżej. Nie ukrywam, że równie dobrze kapitanem może być piłkarz o spokojnym usposobieniu. I to wcale nie musi być najlepszy kolega całej drużyny. W tym względzie mam swoją własną filozofię. I tego będę się trzymał. Dużo przebywam z drużyną, poczyniłem pewne obserwacje, wiem jak rozwija się hierarchia w drużynie. Na tej postawie dokonam wyboru. 

Czy to zamieszanie z Wojciechem Kowalewskim nie odbiło się na wiarygodności klubu? 

- Gdy tylko Wojtek do mnie zadzwonił wiedziałem, że sprawa jest już zamknięta. A jak ludzie to osądzają to nie mój problem. Jeśli ktoś mi przez telefon mówi, że "nie" to "nie". Po tym telefonie temat uznałem za zamknięty Nie będę się teraz nad tą sprawą dłużej pastwił czy nad samym zawodnikiem i czy zachował się fair czy nie. Widocznie kierował się jakimiś argumentami, które pomogły mu podjąć taką decyzję. 

Ale mówiąc wprost Kowalewski "wykiwał Arkę". 

- Wszelkie dywagacje i komentarze w tej sprawie pozostawiam innym. Aby to ocenić jesteście wy dziennikarze i kibice. Nie mam tego zawodnika pod swoją pieczą więc nie mogę nic o nim powiedzieć. Temat już dawno uważam za zamknięty. 

Ostatnio klub wyszedł z inicjatywą skierowaną do kibiców Arki mieszkający w regionach ściśle związanych z klubem. Jak Pan ocenia ten pomysł? 

- Już na koniec zeszłego sezonu odbyło się takie spotkanie. Wówczas mogliśmy porozmawiać z kibicami w jednym z pubów na gdyńskim skwerze. Ostatnio spotkaliśmy się z fanami Arki w Wejherowie. Jestem bardzo zadowolony frekwencją i rzeczową dyskusją z kibicami. Nie raz to podkreślałem, że jestem otwarty na tego typu spotkania. Nie mam też nic do ukrycia. Nie wstydzę się swojego warsztatu trenerskiego. Tajemnic żadnych nie mam, dlatego chętnie się dzielę swoją wiedzą z innymi. Chcę, aby kibice mieli świadomość tego, co robimy. Sądzę, że im bardziej wyjdziemy naprzeciw kibicom tym da to lepsze obopólne korzyści. Zrobi się wówczas atmosfera wzajemnego zaufania, a na linii trener-kibice wytworzy się więź wzajemnego szacunku i respektu. Mi bardzo na tym zależy. Przecież profesjonalny futbol opiera się również na kibicach. To dla nich gramy. 

A czy przejmuje się Pan negatywnymi opiniami kibiców na swój temat? Takie komentarze pojawiają się najczęściej po przegranych meczach... 

- To jest właśnie typowy tzw. "polski malkontentyzm". Po wygranej noszą człowieka na rękach, obwołują mistrzem świata, a po porażce mieszają z błotem. Cienka jest linia między piłkarskim niebem, a piekłem. Są to jednak często opinie anonimowych osób, dlatego nie należy brać ich za bardzo do siebie. Ja szanuję czyjeś zdanie, ale jeśli ktoś ma coś do mnie to zapraszam. Możemy sobie porozmawiać. Po to są organizowane także spotkania. 

Czyli nie boi się Pan bezpośredniego kontaktu z kibicami, którzy dość zdecydowanie wyrażają opinie o Panu? 

- Uważam, że profesjonalnie zarządzany klub nie może się kierować tym, co piszą anonimowi kibice. Tak samo gdybym kierował się sugestią dziennikarzy, którzy sugerują wystawienie tego, a nie innego zawodnika do składu. A większość osób widzi nas raz, dwa razy na miesiąc i na tej podstawie wyraża swoje zdanie. Nie wiedzą jaką pracę wykonujemy tutaj na co dzień. 

Wie Pan w Polsce utarło się przekonanie, że wszyscy są politykami i wszyscy są też trenerami. 

- O tak, i wiedzą wszystko po fakcie. Powtarzam, jeśli ktoś ma mi coś do zarzucenia to zapraszam na rozmowę. Niech wówczas taka osoba użyje konkretnych argumentów dlaczego ma np. zagrać piłkarz X, a nie Y. Tylko przed faktem, a nie po, kiedy każdy jest mądry. 

A więc dochodzą do Pana takie opinie? 

- Nasz stadion był bardzo mały i nie trudno wówczas o wychwycenie z tłumu okrzyków: "wpuść Siemaszkę", dlaczego gra ten, a nie inny... 

Wiosną Arka będzie mieć jeden istotny atut - nowy stadion. 

- Co ważne tworzą się coraz lepsze dla kibiców warunki oglądania spotkań. Na pewno fani stworzą gorącą atmosferę. Ich doping w trudnych momentach nas uskrzydli. To kolejny etap rozwoju sportu gdyńskiego. W tym miejscu należą się więc słowa uznania osobom za to odpowiedzialnym. 

No to chyba czas na pierwsze wygrane derby... 

- Nasz ostatni bilans spotkań z Lechią nie powala na kolana na pewno...Ostatnio byliśmy bliscy wywiezienia stamtąd punktu, no ale nie udało się. Wiemy jakie panują stosunki na linii kibiców obu drużyn. Wiemy jakiej rangi są to spotkania i jakie oczekiwania będą na wiosnę. 
Rozmawiał: Piotr Wiśniewski 







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia