TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

05.05.2010

Ten mecz śmierdział od kilku dni (Przegląd sportowy)

Sprzedany, odpuszczony czy po prostu przegrany. Prawdy o meczu Lechia - Piast (0:1) zapewne nigdy się nie dowiemy. Nie zmienia to jednak faktu, że coś ze zwycięstwem Piasta było nie tak.

Musiało być, skoro 93 procent ludzi obstawiających wyniki typowało zwycięstwo tej drużyny. Musiało być, skoro ponad 50 firm bukmacherskich jeszcze w czwartek przestało przyjmować zakłady na ten mecz. Teraz ręce mogą zacierać ci, co zdążyli postawić na zwycięstwo śląskiej drużyny. Cieszyć mogą się też firmy bukmacherskie. Dzięki czujności nie straciły ogromnych pieniędzy.


Pierwsze spekulacje
Historia podejrzanego wyniku zaczyna się już w zeszły poniedziałek, kiedy opadają emocje po kolejce ligowej i zaczynają się przygotowania do następnej. Już na sześć dni przed spotkaniem Lechia - Piast pojawiają się pierwsze spekulacje. Goście walczą o utrzymanie w lidze, gospodarzom na wyniku praktycznie nie zależy. Podobno Piast ma wygrać, to przysługa jaką odbiera za zeszły sezon, kiedy to dzięki zwycięstwu w Gliwicach Lechia nie opuściła ekstraklasy. Bukmacherzy na razie na takie informacje nie reagują, a co sprytniejsi gracze za grube pieniądze obstawiają zwycięstwo podopiecznych Ryszarda Wieczorka. Opłaca się - za sto złotych postawionych na gości, można na czysto zarobić ponad 250. Tylko trzeba się spieszyć, bo już we wtorek i środę sytuacja zaczyna się diametralnie zmieniać. Początkowo maleją kursy na zwycięstwo Piasta. To nic nie pomaga, bo coraz więcej graczy zaczyna głęboko wierzyć w potencjał drużyny za Śląska. Pierwszy nie wytrzymuje jeden z naziemnych bukmacherów.

- W ciągu niespełna godziny w naszych kolekturach kilka osób postawiło na Piasta grubo powyżej tysiąca złotych - mówi nam jeden z pracowników firmy.

- Ogólne kwoty postawione na ten mecz sięgają blisko 10 tysięcy złotych, a to już jest anormalne. Bo zazwyczaj nikt nie daje aż tyle i to na przeciętny w lidze polskiej - dodaje. Zakład zostaje zdjęty z oferty, jednak ci co zdążyli postawić, nadal mogą zarobić. Bo taka u stacjonarnych bukmacherów jest zasada - postawiłeś, wykiwałeś nas, twoja korzyść.


Piast jak Barcelona
Do prawdziwych cudów dochodzi z czwartku na piątek. Część bukmacherów zamiast zdjąć mecz z oferty, stara się zmniejszać kurs na Piasta.

- Dopiero gdy tak zrobiliśmy, a wysokie stawki nadal napływały, byliśmy pewni, że ten zakład "śmierdzi". W takiej sytuacji musieliśmy posunąć się do ostateczności i usunąć zdarzenie z oferty jeszcze w czwartek - opowiada pracownik firmy betsson.com.

Pomimo szybkiej reakcji, zakłady akurat w tym serwisie przyjęte na Piasta liczone są już w dziesiątkach tysięcy złotych. Już w piątek ponad połowa firm bukmacherskich działających na polskim rynku nie posiada już w ofercie „śmierdzącego" meczu.

- Szczerze mówiąc nie przypominam sobie sytuacji, aby w polskiej Ekstraklasie doszło do czegoś takiego. Chyba od czasów Fryzjera nie było aż tylu ludzi, którzy byliby przekonani o wyniku spotkania - opowiada jeden z pracowników serwisu bwin.com.

W piątek sytuacja wygląda rzeczywiście anormalnie - według informacji zebranych przez nas wychodzi, że 93 procent ludzi obstawiających ten mecz wskazało zwycięstwo Piasta! To mniej więcej tak, jakby FC Barcelona mierzyła się na własnym stadionie z Osasuną Pampeluną. Tylko gdzie tam Piastowi do Barcy? Czyli co, kibice wiedzą, jaki będzie wynik? Ktoś sprzedał? Ktoś chce odpuścić, a sprawa ujrzała światło dzienne? To akurat łatwo sprawdzić.

Wystarczy kontakt z firmą zarejestrowaną w Belgii, nazywającą się European Sports Security Association. W bardzo dużym skrócie zajmuje się ona monitoringiem zdarzeń znajdujących się w ofertach firm bukmacherskich i wyszukiwaniem zdarzeń, które mogą zostać uznane za podejrzane. Z jej usług korzystają największe firmy bukmacherskie w Europie.

- Halo, o co chodzi - w piątek telefon odbiera jeden z pracowników ESSA. - Nie wysyłaliśmy sygnałów do naszych klientów, że coś jest nie tak z tym polskim meczem. Nie włączyły się nam systemy bezpieczeństwa - kontynuuje człowiek pracujący w belgijskiej centrali. To oznacza, że mecz Lechia - Piast nie został sprzedany. Przynajmniej to dobre, ale dalej nie wyjaśnia to całego zamieszania.

Wentyle bezpieczeństwa
Jeszcze w piątek wiemy już, w jaki sposób bukmacherzy zabezpieczają się przed stratą pieniędzy. Są trzy sposoby. - Pierwszy to właśnie European Sports Security Association. Dzięki systemowi szybkiego ostrzegania, po otrzymaniu informacji dotyczących zawodów, w których prawdopodobny jest tylko jeden zwycięzca, firma błyskawicznie informuje o tej sytuacji swoich klientów. W ciągu kilku minut bukmacherzy posiadają już informację, mogą zamknąć zakłady na mecz - opowiada przedstawiciel bukmachera działającego w internecie.

- Drugi przypadek zdjęcia zakładu jest wtedy, kiedy okazuje się, że zakład na mecz został złożony przez osobę dziwnie przypominającą z nazwiska zawodnika, który w danym wydarzeniu czynnie uczestniczy. Nie tylko zawodnik, może być to działacz klubu, lub ktoś z rodziny - dodaje nasz informator chcąc jednocześnie zachować anonimowość.

Wiele razy w taki sposób przyłapani zostali tenisiści. Okazywało się, że z ip komputera hotelowego, w którym mieszkają zawodnicy ktoś „puszczał" zakłady właśnie na tenis z udziałem tych zawodników.

- To chyba jest największa głupota, jaką można się wykazać - opowiada Khaild Ali, szef firmy European Sports Security Association.- Tak zachowują się amatorzy. Przecież każdy z bukmacherów ma ich adresy, numery paszportów, kont bankowych. Trzeba być samobójcą, aby w taki sposób próbować zarobić - dodaje Ali.

Dzięki takiemu przepływowi danych internetowi bukmacherzy zrzeszeni w firmie Aliego nie stracili na aferze z niemieckim arbitrem Robertem Hoyzera. Przypomnijmy, że na manipulował on przy wynikach w lidze niemieckiej. Firmy naziemne, w których można obstawiać bez podawania danych personalnych straciły na tym procederze blisko 27 milionów euro!

Wielkie oczy trenerów
Jest sobota, dzień meczu Lechia - Piast. Wiemy już, że spotkanie nie zostało ustawione ani przez osoby trzecie, ani przez samych piłkarzy i działaczy. Dlaczego więc bukmacherzy nie przyjmują już na to spotkanie zakładów? - Pozostaje trzeci sposób zabezpieczenia, czyli czynnik ludzki - opowiada pracownik firmy bwin.com. - Po prostu za dużo ludzi z całkowitą pewnością stawiało na Piasta. Zamknęliśmy kursy - dodaje.

Już po meczu Lechia - Piast. Konferencja prasowa trenerów, pytania zaczynają się od niespodziewanego wyniku i zamykania kursów przez bukmacherów. - Jestem mocno zawiedziony wynikiem tym bardziej, że od wczoraj narastała presja, nakręcona przez media, że musieliśmy oddać punkty. A my nic nikomu nie jesteśmy winni i chcieliśmy zadać kłam tym spekulacjom. Graliśmy o zwycięstwo i honor. I mam nadzieje, że nasz honor nie został nadszarpnięty - opowiada z przejęciem trener Lechii Tomasz Kafarski.

- Czy nadal mamy brnąć w tym marazmie? Nareszcie w polskiej piłce jest czysto, ale najwyraźniej komuś zależy na aferach i sensacjach. Przestańmy szukać tych podtekstów. Nikomu nie potrzeba jest dodatkowa presja. W naszej sytuacji, tak jak i jeszcze kilku innych zespołów, bardzo ważną rzeczą jest i tak odporność psychiczna zawodników - jeszcze dalej idzie Ryszard Wieczorek.

W podobnym tonie wypowiadają się wszyscy uczestniczy tego meczu, łącznie z prezesami. Na pytanie dlaczego kibice obstawiali zwycięstwo Piasta odpowiadają zgodnie - zapytajcie kibiców. Czyżby kibice byli przekonani, że piłkarze w Polsce nie mają kompletnie ambicji, jeśli nie walczą o wyraźne cele? Może wiedzą, że mecz był sprzedany? Albo, że Lechia oddała przysługę Piastowi? Czy może nagle uwierzyli w umiejętności Piasta? Prawdy nigdy się nie dowiemy.

Łukasz Cielemęcki - Przegląd Sportowy







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia