TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

14.12.2009

Porażka zakończyła 2009 rok

Ostatni mecz w tym Arka rozegrała na boisku jednego z kandydatów do tytułu Mistrza Polski, zespołu Legii Warszawa. Niestety po raz kolejny żółto-niebiescy nie przywiozą z Łazienkowskiej nawet punktu, tym razem za sparwą Macieja Iwańskiego, który wykorzystał rzut karny i dał Legii zwycięstwo 1:0.

Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:0 (0:0)
Iwański 50' (k)

Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Kumbev, Kiełbowicz - Szałachowski (82' Jarzębowski), Giza (77' Borysiuk), Iwański, Rybus (46' Smoliński) - Grzelak, Mięciel.

Arka: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Płotka - Mrowiec (62' Sakaliev), Ława, Budziński, Wilczyński (74' Czoska) - Lubenov, Labukas (86' Burkhardt)

Żółte kartki: Kumbev - Mrowiec.

Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).

Początek meczu był całkiem optymistyczny dla podopiecznych Dariusza Pasieki, bo choć przy piłce zgodnie z przewidywaniami częściej byli gospodarze, to Arkowcy kilkukrotnie potrafili zbliżyć się do bramki Jana Muchy i skonstruować groźną akcję. Tak było np. w 7 minucie, gdy piłkę nad poprzeczką przeniósł Wilczyński po wcześniejszym ograniu Astiza.

Nie po raz pierwszy w tym sezonie na wielkie słowa uznania zasłużyli młodzieżowcy Arki, z których strony groziło gospodarzom najwięcej niebezpieczeństwa. Budziński, Wilczyński a czasami także Płotka bez kompleksów tworzyli akcje ofensywne sprawiając Legii sporo problemów, a w obronie doskonale radził sobie Siebert, który znów imponpował spokojem i świetnym "czytaniem" gry.

Gospodarze niczym specjalnym nie imponowali, a pierwsze większe zagrożenie z ich strony nastąpiło dopiero w 18 min. gdy strzał oddawał Grzelak. Defensywa Arki spisywała się właściwie bezbłędnie raz po raz łapiąc Mięciela, Rybusa lub Szałachowskiego na pozycjach spalonych. Gdynianom w pierwszej części meczu przydarzył się jeden bardzo poważny błąd i właściwie tylko niefrasobliwości Gizy wynik nie uległ zmianie. W 36 min. fatalny błąd w środku boiska przytrafił się Ławie, a przechwyconą piłkę idealnie do Gizy zagrał Iwański. Były pomocnik Cracovii znalazł się sam na sam przed Bledzewskim, ale w tym najważniejszym momencie, zamiast do siatki, posłał piłkę wprost w rękawice naszego bramkarza.

Kilka chwil później najlepszą okazję w meczu stworzyła Arka. Labukas zabrał się z piłką sprzed pola karnego Legii, minął Astiza, położył na murawie Muchę, ale niestety przy strzale z bardzo ostrego już kąta zabrakło mu precyzji.

Do przerwy mieliśmy zatem bezbramkowy remis można było z optymizmem patrzeć na ostatnie trzy kwadranse. Niestety już 5 minut po wznowieniu gry, cały plan trenera Pasieki runął jak domek z kart. Marcin Mięciel znalazł się z piłką w polu karnym Arki, był jednak osaczony przez trzech obrońców i nie widząc żadnych szans na skonstruowanie czegoś pozytywnego, poszukał nogi Adriana Mrowca i sprytnie się o nią przewrócił. Sędzia Górecki uznał tą sytuację za faul i wskazał na jedenastkę, którą pewnie zamienił na gola kapitan gospodarzy, Maciej Iwański.

Arka nie miała od tego momentu już nic do stracenia i próbując stworzyć bramkowe okazje, sama nadziewała się na kontrataki Legii. Tak było chociażby w 57. minucie, gdy dogodną okazję zmarnował Szałachowski.

W 71 min. mocniej zabiły serca kibiców żółto-niebieskich, bo w polu karnym Muchy sprowadzony przez Astiza do parteru był Maciej Szmatiuk, ale tym razem gwizdek arbitra milczał, choć podstaw do podyktowania "jedenastki" było niemniej niż przy upadku Mięciela po drugiej stronie boiska.

Inaki Astiz, hiszpański stoper Legii Warszawa, był zdecydowanie najlepszym graczem tego meczu, bo zupełnie nie potrafili się z nim uporać zawodnicy z Gdyni. Tak było m.in. w 75 min. gdy Sakaliev mógł wyjść sam na sam z Muchą, ale dogonił go właśnie Astiz i zażegnał niebezpieczeństwo. Ten sam piłkarz kilka chwil później odnalazł w sobie również trochę umiejętności snajperskich, bo przebojem wbiegł w pole karne i zmusił Bledzewskiego do trudnej interwencji.

Arka w Warszawie na Łazienkowskiej nie strzeliła bramki od blisko 30 lat i ten stan rzeczy nie uległ zmianie także po tym meczu. Trudno jednak pokonać najlepszą defensywę w Polsce (Legia straciła zaledwie 7 goli w 17 meczach!) gdy w linii ataku występują piłkarze, z których zaledwie jeden ma jedno trafienie koncie. Widać natomiast wyraźnie, że przyszłością Arki jest jej młodzież, która z meczu na mecz czyni postępy i z którą musi się już liczyć każdy zespół w Polsce. Teraz przed Arką bardzo pracowita przerwa zimowa, w której zostanie z pewnością kontynuowany proces zmian, zapoczątkowany latem tego roku. Jest to bezwzględnie konieczne, aby Arka spokojnie utrzymała się w krajowej elicie i za rok, już na nowym obiekcie w Gdyni, radowała swoją publiczność i grała o wyższe cele niż tylko o utrzymanie.

Skubi







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia