TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

23.10.2017

Arka rozgromiła wicemistrzów Polski.

Siedem lat musiało upłynąć, by Arka ponownie w ekstraklasie ograła Jagiellonię. W niedzielę to w końcu uczyniła i to z przytupem.

 

Lechia kontra Lech, Wisła z Krakowa przeciwko Legii – te pary były najczęściej wymieniane w kontekście hitu ekstraklasy 13 kolejki. „Zaraz, zaraz! – mogli zaprotestować sympatycy Arki i Jagiellonii – przecież to nasze drużyny kontynuują najlepsze obecnie serie w lidze”.

 

I mieliby sporo racji, bo gdynianie oraz Jaga od pięciu kolejek nie znalazły pogromcy. Gdyby jednak pokusić się o wytypowanie wyniku, śmiało można by obstawiać podtrzymanie przez jednych i drugich serii bez porażki. W końcu gospodarze aż siedem raz remisowali, zaś jagiellończycy z sześciu, wyjazdowych spotkań trzykrotnie wrócili z jednym punktem.

 

Zespół trenera Ireneusza Mamrota chciał szybko udowodnić, że zero przy bilansie porażek na obcych boiskach to nie przypadek, ale po kilku sensownych akcjach, Arka wysłała mocny sygnał, że tej niedzieli nikt nie będzie szarogęsić się na jej boisku. Najpierw piłkę posłał do siatki Michał Marcjanik. Wcześniej ta odbiła się od poprzeczki, gdy ładną przewrotką popisał się Rafał Siemaszko. To była 13 minuta, w 13 kolejce, więc jakiś przesądny z białostoczan mógł próbować zwalić winę na symbolikę liczb. Tyle, że w poprzedniej rundzie, w piątek... 13 października, szczęście uśmiechnęło się w końcówce do Jagiellonii, która wyrównała w spotkaniu z Lechem. Szybko okazało się, że powodem gości nie był żaden pech, a powód banalny – totalny bałagan w obronie. Właściwie odnosząc się do tego, co wyprawiała defensywa żółto–czerwonych na usta kibica Jagi cisnęło się zapewne mocniejsze słowo na „b” związane z przybytkiem cielesnych uciech...

 

Po golu Marcjanika, Arka bardzo szybko podkreśliła, że w tym dniu obrona Jagiellonii istnieje wyłącznie teoretycznie. Po dośrodkowaniu z prawej strony dzisiejszy jubilat, Rafał Siemaszko głową pokonał Mariana Kelemena. Napastnik, rozgrywający setny mecz w barwach Arki śmiało mógł zostać okrzyknięty „Małym rycerzem”. Mierzący 170 centymetrów piłkarz, od zawsze związany z klubami z Wybrzeża, uprzedził uchodzących na jego tle za rosłych chłopów – Gutiego (187 cm wzrostu) i Rafał Kwietnia (186 cm).

 

– Skoro jest jubileusz to nie może być klapy i trzeba uczcić to z przytupem – cieszył się Siemaszko w przerwie, przed kamerą C+.

 

Na szczęście, by utrzymać klimat ciekawego widowiska, zadbali ofensywni gracze wicemistrzów Polski. Po kapitalnym dośrodkowaniu Arvydasa Novikovasa  skutecznie główkował Taras Romanczuk. Radość, zmieniła się w chwilę niepewności, lecz sędzia skorzystał z systemu VAR, a ten rozwiał wątpliwości o ewentualnym spalonym. Z dobrodziejstwa techniki Jarosław Przybył nie chciał korzystać w sytuacji, gdy Siemaszkę wzięli w kleszcze jego wspomnieni opiekunowie – Guti i Kwiecień. Stało się to, gdy beznadziejny w niedzielę Brazylijczyk popełnił kolejny, karygodny błąd podając piłkę...Siemaszce. Pogoń za uciekającym graczem Arki zakończył skutecznym wślizgiem Kwiecień wybijając piłkę spod nóg arkowca, tuż przed linią pola karnego. Gospodarze domagali się karnego i czerwonej kartki, lecz powtórki udowodniły, że arbiter miał rację.

 

W tygodniu trener Leszek Ojrzyński zaordynował swoim zawodnikom treningi o godzinie 15.30 czyli w porze rozgrywania niedzielnego meczu. Wcześniej jego podopieczni kręcili nosem na wczesnopopołudniową porę. Od wczoraj zechcą pewnie grać tylko o pół do szesnastej. W drugiej części gola dołożył Marcin Warcholak, a idealnym podsumowaniem tego, co wyprawiali wczoraj pod swoją bramką jagiellończycy był samobój Piotra Wlazły.

 

Piotr Wołosik 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia