Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2020-06-15

Sytuacja w tabeli sprawiła, że starcie Arki z Wisłą miało szczególną wagę. Gdynianie stanęli przed szansą zmniejszenia straty do bezpośredniego rywala w walce o uniknięcie spadku, której nie wykorzystali. Bohaterem spotkania został bramkarz gospodarzy Pavels Šteinbors.

 

Bez Holendra

Trener Ireneusz Mamrot nie mógł skorzystać z Marko Vejinovicia.

 

– W meczu z Legią Marko naciągnął mięsień dwugłowy uda. Nie jest to bardzo groźny uraz, ale na pewno na tyle odczuwalny, że eliminuje go z tego spotkania. Być może w następnym będzie do mojej dyspozycji, gorszy wariant zakłada jego absencję w dwóch meczach – mówił przed spotkaniem szkoleniowiec Arki. Poza brakiem Vejinovicia Arka wyszła w swoim najmocniejszym składzie. Po trzech meczach przerwy spowodowanej czerwoną kartką do kadry wrócił Adam Deja. 27-latek zajął miejsce Holendra.

 

Z Legią przy Łazienkowskiej gdynianie rozegrali swoje najgorsze spotkanie (1:5) w tym sezonie. Rehabilitacja miała nastąpić właśnie w spotkaniu z Białą Gwiazdą. Jednak to wiślacy rozpoczęli mecz z większym animuszem i mało brakowało, aby po kilku minutach objęli prowadzenie. Do rzutu wolnego podszedł Jakub Błaszczykowski i gdy niemal wszyscy spodziewali się dośrodkowania, kapitan Wisły oddał strzał na bramkę.

 

Piłkę na słupek z trudem sparował Šteinbors, ta odbiła się jeszcze od Adama Marciniaka i niewiele brakowało, by obrońca Arki zaliczyłby drugie trafienie samobójcze z rzędu (druga bramka dla Legii, była właśnie jego autorstwa). Prowadzący spotkanie sędzia Krzysztof Jakubik czekał jeszcze na sygnał z wozu VAR, czy aby na pewno futbolówka nie przekroczyła linii bramkowej całym obwodem.

To była najlepsza okazja Wisły w pierwszej części spotkania. Podobnie jak w wygranym (3:2) meczu z Rakowem, tak samo w Gdyni najlepszym zawodnikiem wiślaków był Błaszczykowski, który tym razem grał jako prawoskrzydłowy. Kapitan musiał przystawić swój stempel niemal w każdej ofensywnej akcji gości. Niewiele pracy miał za to Michał Buchalik. Grająca o życie Arka oddała jeden celny strzał. Z dystansu golkipera Wisły próbował zaskoczyć Deja, ale piłka lecąca w środek bramki nie mogła dać gospodarzom prowadzenia. Wydarzeniem pierwszej części gry było wtargnięcie na boisko kibica Arki, który wyprowadził ochronę w pole. Dużo mówi to o jakości spotkania w Gdyni.

 

Kapitan na ratunek

Przerwa nie zmieniła obrazu gry, znowu to Wisła prowadziła grę i stwarzała sobie okazje bramkowe. Najpierw szczęśliwie dla Šteinborsa Błaszczykowski nieczysto trafił w piłkę w dogodnej sytuacji, ale chwilę później Łotysz musiał się sporo natrudzić przy strzale głową Lukasa Klemenza. Zawodnicy Arki mogli być wdzięczni swojemu kapitanowi, że po raz kolejny utrzymał ich w grze. Widzący niemoc i apatię swoich piłkarzy Mamrot zdecydował się na zmiany. W miejsce Michała Kopczyńskiego i Macieja Jankowskiego weszli Oskar Zawada i Kamil Antonik. Te zmiany nie przyniosły Arce żadnych korzyści, która nie potrafiła zagrozić bramce Michała Buchalika. Podział punktów bardziej zadowala piłkarzy Artura Skowronka.


Arka Gdynia – Wisła Kraków 0:0

 

Artur Skowronek: Gratuluję drużynie, bo z meczu na mecz robimy postępy. Dzisiaj zrobiliśmy dużo dobrego w tym spotkaniu. Myślę tutaj zarówno w grze do przodu, jak i z tyłu. W grze ofensywnej na pewno zrobiliśmy progres w porównaniu do poprzednich meczów. Oceniając na chłodno, to żałujemy, że nie udało się wykorzystać chociaż jednej sytuacji, bo to napędziłoby piłkarzy, poszliby po kolejną bramkę i wywieźli z trudnego terenu komplet punktów. Dzisiaj jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy szanować każdy punkt i tak to odbieramy. Jednak napędzamy się tym spotkaniem i z optymizmem patrzymy na nie .

 

Ireneusz Mamrot: Za nami. trudne spotkanie Szkoda zwłaszcza pierwszej połowy, w której w naszej grze było trochę nerwowości. Wisła lepiej operowała piłką i 2-3 razy było groźnie, m.in. na początku spotkania po stałym fragmencie gry. W drugiej połowie podeszliśmy nieco wyżej, wyglądało to lepiej, aczkolwiek sytuacji nie było za dużo . W końcówce meczu nie zabrakło determinacji i okazji bramkowych. Michał Nalepa w ostatniej chwili został zablokowany w polu karnym po dograniu Davita Schirtladze. Dobrze uderzał też z rzutu wolnego. Na pewno chcieliśmy zdobyć 3 punkty, bo wiedzieliśmy, jaka jest stawka tego meczu. Trzeba jednak być obiektywnym. Wisła postawiła nam dziś twarde warunki. Zdobyliśmy punkt, a teraz terminarz tak się ułożył, że jedziemy do Płocka i to jest dla nas kolejne bardzo ważne spotkanie.

 

Jakub Treć