Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2020-06-11

Legia się rozkręca. Po zwycięstwie w klasykach ligi z Lechem i Wisłą Kraków pewnie pokonała Arkę Gdynia 5-1. Ale niespodziewanie to walczący o utrzymanie goście objęli prowadzenie i to już w pierwszej minucie.

 

Mimo że Legia jest liderem, jej pozycja w tabeli wydaje się niepodważalna, to ten zespół potrafi jeszcze czasami mieć problemy i to nawet z zespołami z drugiego bieguna tabeli. Już Wisła dała przed tygodniem w Krakowie sygnał, że zespół ze stolicy można docisnąć i podjąć się walki nie tylko o honor, ale i o punkty.

 

Arka też próbowała. I nie mogła wyśnić lepszego początku. Nie minęła jeszcze minuta od minuty ciszy ku pamięci zmarłemu 2 czerwca byłemu piłkarzowi Legii Piotrowi Rockiemu i gdynianie prowadzili. Pierwsza akcja meczu. Błąd ustawienia obrony gospodarzy, a raczej jej gapiostwo. Adam Danch stał niepilnowany w polu karnym Legii, a po podaniu Davita Schirtładze miał jeszcze czas spojrzeć, gdzie najlepiej strzelić. I tak zrobił. Radosław Majecki wyciągnął się. Nie miał szans, by obronić chytry strzał.

 

Przedostatnia w tabeli drużyna prowadziła z liderem Ekstraklasy. Sensacja? Tak. Szybko jednak okazało się, że to był przypadek. Meczowy epizod bez żadnego znaczenia. Arka nie była w stanie zagrozić gospodarzom.

 

Dysproporcja w umiejętnościach, grze, statystykach między oboma zespołami wkrótce była adekwatna do miejsc w tabeli. Gdynianie w pierwszej połowie oddali jeden strzał, legioniści - 12. Po stracie gola gospodarze nacierali non stop. Najpierw gdynianie zaznali niegroźnego wichru, ale w końcu przeżyli sztorm.