Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2019-10-28

Oba zespoły w ostatnich tygodniach nie brylowały formą i przed niedzielnym meczem zapowiadały chęć przełamania. Od pierwszych minut zdecydowanie lepiej na boisku prezentowali się gospodarze, którzy już w drugiej minucie meczu otworzyli worek z bramkami. Jakub Łabojko wysunął futbolówkę przed linię pola karnego do Michała Chrapka, a pomocnik Śląska strzałem z rykoszetem pokonał Pavelsa Steinborsa.

 

Kolejne minuty pierwszej części gry wciąż należały do rozpędzonych gospodarzy, którzy dominowali zarówno pod względem posiadania piłki, jak i liczby wykreowanych sytuacji. Rezultat przed przerwą nie uległ już zmianie i piłkarze Aleksandara Rogicia schodzili do szatni z jednobramkową stratą.

 

Pierwszy kwadrans po zmianie stron zakończył się podwyższeniem rezultatu. Dobra gra gospodarzy została wynagrodzona w postaci drugiego gola. Erik Exposito otrzymał świetną piłkę w pole karne, napastnik zwiódł obrońcę i strzałem lewą nogą umieścił futbolówkę w siatce.

 

W kolejnych minutach oba zespoły nie stworzyły wielkiego widowiska i można było odnieść wrażenie, że pogodzone z rezultatem nie zapewnią już w tym spotkaniu większych emocji. Sytuacja zmieniła się w 80. minucie. Niefortunna interwencja Przemysława Płachety, w której kozłująca futbolówka dotknęła jego ręki, została ukarana "jedenastką". Do wyegzekwowania stałego fragmentu gry podszedł Marko Vejinović i pewnym strzałem w boczną siatkę bramki pokonał Matusa Putnocky'ego. Gol wlał w serca gości nadzieję na pozytywny rezultat i w ostatnich minutach oglądaliśmy wiele pojedynków fizycznych. Arbiter doliczył cztery minuty, które nie zmieniły wyniku i trzy punkty zostały na stadionie Śląska Wrocław.

 

Wygrana pozwoliła gospodarzom na awans z 10. na szóste miejsce. Miejsca w tabeli nie zmieniła za to Arka Gdynia, która wciąż pozostaje przedostatnia w rozgrywkach PKO Ekstraklasy.

 

Po meczu powiedzieli:

 

Aleksandar Rogic (trener Arki): "Zaczęliśmy mecz źle. Bardzo ciężko we Wrocławiu o korzystny wynik, jeżeli traci się tak szybko gola i to w takich okolicznościach. Druga połowa w naszym wykonaniu była znacznie lepsza w naszym wykonaniu. Dominowaliśmy i mieliśmy odczucie, że jesteśmy bliscy gola. Bramkę zdobył jednak Śląsk i to był decydujący moment. Do końca walczyliśmy, strzeliliśmy kontaktową bramkę, ale patrząc globalnie, Śląsk wygrał zasłużenie, bo stworzył sobie dzisiaj więcej sytuacji bramkowych. Plan na mecz był inny. To my mieliśmy przejąć inicjatywę i być przy piłce, tak jak to robił Śląsk, ale po takich pierwszych minutach ciężko było się pozbierać. Przyjechaliśmy grać krótkimi podaniami, nie zrobiliśmy tego i to było przyczyną porażki".

 

Vitezslav Lavicka (trener Śląska): "W końcówce meczu cierpieliśmy. Długo czekaliśmy na zwycięstwo. Brakowało nam we wcześniejszych meczach pewności siebie. Pierwsza połowa bardzo dobra w naszym wykonaniu. Mogliśmy strzelić kolejne gole w tym okresie. W drugiej połowie Arka szła do góry i strzeliła gola. Dla mnie najważniejsze, że zespół pokazał charakter, walczył do końca każdy za każdego. Ważną robotę zrobili kibice, którzy mocno nas wspierali. Jutro okaże się, na ile poważne są urazy Israela Puerto i Krzysztofa Mączyńskiego".

 

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 2:1 (1:0)

 

Bramki: Chrapek (2), Exposito (58) - Vejinović (80)

 

Żółte kartki: Wojciech Golla, Jakub Łabojko - Dawit Szirtładze.

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 10 532.

 

Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Łukasz Broź, Israel Puerto (84. Mariusz Pawelec), Wojciech Golla, Dino Stiglec - Przemysław Płacheta (90+2. Mateusz Hołownia), Michał Chrapek (66. Mateusz Radecki), Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński, Robert Pich - Erik Exposito.

 

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Christian Maghoma, Adam Marciniak, Jakub Wawszczyk (87. Kamil Antonik) - Nando Garcia, Marko Vejinovic, Azer Busuladzic, Michał Nalepa (74. Rafał Siemaszko), Maciej Jankowski (71. Marcus Vinicius) - Dawit Szirtładze.