Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2019-05-15

Ogromnych kłopotów narobili sobie wiosną piłkarze Arki. Chwaleni za jakość gry jesienią w tym roku rozczarowywali na każdej płaszczyźnie. Po pierwszych tegorocznych porażkach musieli pożegnać się z marzeniami o grze w grupie mistrzowskiej, by po jakimś czasie uświadomić sobie, że czeka ich dramatyczna walka o utrzymanie. W poniedziałek uratowali ekstraklasę dla Gdyni, zwycięstwo z Wisłą Kraków przypieczętowało ich pozostanie w lidze. 

 

Najważniejszy gol w karierze

Bardzo duże znaczenie miała piątkowa wygrana 2:0 z Zagłębiem Sosnowiec, która nie tylko przeniosła ich na 12. miejsce w tabeli, ale napełniła przekonaniem o dużych możliwościach, jakie ta drużyna ma w ofensywie. W tamtym spotkaniu gdynianie oddali aż 36 strzałów, po słabej pierwszej połowie w drugiej stłamsili rywali. I tak jak piątkowy mecz zakończyli, tak rozpoczęli i wczorajszy. Ruszyli na gości z Krakowa z ogromną determinacją, zamknęli na ich połowie, co chwila bombardując bramkę Mateusza Lisa. I pokonując go już w 5. minucie, za sprawą Adama Deji, który w polu karnym zachował się jak napastnik. Z autu piłkę w polu karne wrzucił Adam Marciniak, pomocnik gospodarzy świetnie ją przyjął, odwrócił się i uderzył nie do obrony.

 

Był to dopiero jego trzeci gol w ekstraklasie. Jako dziecko marzył, by premierowe trafienie było albo wyjątkowo ładne, albo bardzo ważne. Udało się przy trzecim. Pierwszego gola strzelił jeszcze jako zawodnik Podbeskidzia. Wtedy jego bramka nic nie dała, zespół z Bielska-Białej przegrał z Górnikiem Łęczna 1:5, co oznaczało dla niego spadek z ligi. W poniedziałek stawka była podobna, choć nie był to jeszcze dla Arki mecz ostatniej szansy. Piłkarze Zielińskiego nie zamierzali jednak czekać do soboty, próbowali załatwić sprawę już wczoraj, szczególnie że młodzi zawodnicy Macieja Stolarczyka mylili się coraz częściej. Gospodarzom brakowało jednak skuteczności.

 

Kiedy wydawało się, że gdynianie mają spotkanie pod kontrolą, duży błąd popełnił ten, który uratował w tym sezonie Arce bardzo wiele punktów, czyli Pavels Šteinbors. Wystarczył dobrze wykonany rzut rożny, zdecydowana walka o piłkę w polu karnym Marcina Wasilewskiego, pasywne zachowanie obrońców, zła interwencja bramkarza i czujność Macieja Śliwy, by Wisła doprowadziła do wyrównania. Kibice na stadionie zamilkli zdumieni, wydawało się bowiem, że tego dnia nic złego stać się ich drużynie nie może. A jednak schodziła na przerwę remisując, a jeden punkt oznaczał, że przed wyjazdem do Wrocławia nie mogła się czuć bezpieczna. 

 

Po przerwie gospodarze aż takiej przewagi już nie mieli, wiślacy pokazywali, że jeśli zostawi im się dużo miejsca, potrafią być groźni. Ale wtedy piłkarze Arki znów skorzystali z tego, co wpajał im jeszcze Leszek Ojrzyński, czyli z dalekiego wyrzutu z autu. I ponownie wykonywał go Marciniak. Tym razem piłka wrzucona przez kapitana gospodarzy trafiła na głowę Wasilewskiego, a ten strącił ją pod nogi Marko Vejinovicia. Holender, który przyjechał do Polski na kilka miesięcy, by odbudować się po kontuzji i wrócić do AZ Alkmaar, znów pokazał, że umiejętności ma naprawdę spore. I okazał się kluczowym zawodnikiem gdynian, bo nie tylko trafił na 2:1, ale oddał też strzał, po którym piłka trafiła w rękę Marcina Grabowskiego. Sędzia podyktował rzut karny, Vejinović sam podszedł do piłki i idealnie wykonał „jedenastkę”. 

 

Znów strzelali ze wszystkich dział

 

Gospodarze uderzali w poniedziałek na bramkę Lisa aż 32 razy, dokładnie tyle samo, co w poprzednim spotkaniu z Wisłą. Co wcale rekordem nie jest, bo piłkarze Zielińskiego w piątek oddali aż 36 strzałów. Statystyki te najlepiej pokazują determinację, z jaką starali się utrzymać w ekstraklasie. I choć czwartego gola nie udało im się strzelić, dla kibiców nie miało to już żadnego znaczenia. Fani pod koniec meczu skandowali „Jacek Zieliński”, doskonale wiedząc, jak dużo zawdzięczają temu szkoleniowcowi. Po objęciu drużyny 12 kwietnia przegrał z nią tylko jedno na siedem spotkań. I w sobotę do Wrocławia może już jechać spokojny, patrząc na zespół pod kątem następnego sezonu. Bo choć umowę podpisał do końca obecnych rozgrywek, to raczej nikt w Gdyni nie ma wątpliwości, że warto ją przedłużyć.

 

Arka Gdynia - Wisła Kraków 3:1 (1:1)

Bramki: Adam Deja (5), Marko Vejinovic (58 i 70-karny) – Maciej Śliwa (40)

 

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Adam Danch, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Adam Deja, Marko Vejinovic, Luka Zarandia (89. Marcus Vinicius), Michał Nalepa (84. Goran Cvijanovic), Nabil Aankour (46. Mateusz Młyński) - Maciej Jankowski.

 

Wisła Kraków: Mateusz Lis – Daniel Morys, Marcin Wasilewski, Lukas Klemenz, Marcin Grabowski – Patryk Plewka, Vukan Savicevic, Rafał Boguski, Krzysztof Drzazga (70. Paweł Brożek), Maciej Śliwa (59. Kamil Wojtkowski) – Marko Kolar (88. Artur Balicki).

 

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów 7602.

 

Iza Koprowiak