Wstępnie rozmawialiśmy już z prezesem o chęci mojego pozostania. Mam nadzieję, że dogadamy się i będę kontynuował przygodę z Arką. Dobrze się tu czuję. Rozwijam się pod każdym względem. Fajnie by było być dalej częścią gdyńskiej rodziny – mówi Artur Marciniak, obrońca 10. drużyny ekstraklasy.

 

30-latek do Gdyni trafił w 2016 roku. Z Arką święcił największe sukcesy Puchar i Superpuchar Polski. Jak twierdzi był to bardzo dobry ruch z jego strony, jednak wcale mogło do niego nie dojść.

 

– W Cracovii wszystko się dobrze układało, a musiałem odejść na Cypr. Prezes mnie chciał, trener mnie chciał. Nie doszliśmy do porozumienia w kwestiach finansowych. Z poczuciem niepełnego przekonania odchodziłem z Cracovii. Z bólem przyszło mi pożegnanie z Krakowem. Mnie i mojej rodzinie mieszkało się tam bardzo dobrze. Z kibicami też miałem dobry kontakt, więc trochę ubolewam. Rozstanie było trudne, ale nie ma tego złego. Może na około, ale trafiłem do Arki i świetnie się stało, że tu jestem – wspomina kapitan arkowców.

 

W Gdyni dał się poznać ze swojej najlepszej strony, czyli wybiegania i solidności. W szatni ma posłuch, dzięki czemu przejął opaskę kapitańską. Mimo skończonych 30 lat nie czuję się w niej ojcem, a z zakończeniem kariery się nie spieszy. Jest czwartym najwięcej grającym w ekstraklasie. Tylko jeden zawodnik z pola, Dominik Furman, rozegrał więcej.

 

– Może jak ojciec to nie, bo tak stary nie jestem, ale jak brat na pewno. Mamy fajną rodzinną atmosferę. Zarówno w szatni, jak i na mieście ludzie są uśmiechnięci. Nie ma zawiści. Po przegranym meczu nie ma problemu zjeść kolację. Nie słucha się wtedy komentarzy pełnych jadu. Ciężko mi to przewidzieć, ile jeszcze pogram. Mam nadzieję, że będzie mi dane w zdrowiu i dobrej formie utrzymać się jak najdłużej. Na szczęście przez całe życie omijają mnie kontuzje – wyjaśnia.

 

Podczas jednego z programów został zapytany, czy nie spróbowałby sił jako komentator. Inni sądzą, że powinien zostać trenerem. Sam ma jednak inne plany na piłkarską emeryturę.

 

– Jestem tego zdania, że ekspertami powinni być piłkarze zasłużeni. Nie wiem czy do końca mnie wypadałoby krytykować zawodników, gdzie sam byłem słabszym graczem. Trenerka to trudny kawałek chleba. Dużo trudniejszy zawód od piłkarza. Trener nie dość, że musi zaplanować wszystko od A do Z, być odpowiedzialnym za sporą grupę ludzi, podejmuje za każdym razem ryzyko. Może pojechać do pracy na drugi koniec kraju, a po trzech miesiącach zostać zwolnionym.

 

Po zakończeniu kariery zajmę się kabaretem. (śmiech) Wezmę paru kumpli z drużyny. Zajmiemy się stand-upem. Będziemy jeździć po salach, teatrach i opowiadać wszystkie historie, które się nam przydarzyły. Myślę, że będą wypełnione do ostatniego miejsca. Czasem naprawdę jest wesoło. Tak naprawdę to zastanawiam się nad tym, by odciąć się od sportu. By pracować na własny rachunek poza piłką. Ale jednego czego nauczyło mnie życie w piłce, że ciężko jest coś zaplanować – kończy Marciniak.

 

***

LICZBY

 

1773 MINUTY rozegrał Adam Marciniak w rundzie jesiennej. Więcej na boisku spędzili tylko dwaj bramkarze Pavels Steinbors (1800), Dominik Hładun (1776) oraz pomocnik Wisły Płock Dominik Furman (1776).

 

3 TROFEA zdobył w Arce Gdynia Adam Marciniak. Dwukrotnie sięgnął po Superpuchar Polski i raz krajowy puchar.

 

Szymon Piórek