Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2018-10-23

Mateusz Młyński z przytupem wdarł się do ekstraklasy. W 4. kolejce podczas meczu z Górnikiem Zabrze pomógł Arce zremisować. A we Wrocławiu w ostatniej serii zabawił się z obroną Śląska. Po akcji młodziana trener gdynian Zbigniew Smółka aż złapał się za głowę. Osoby, które dobrze znają 17-letniego piłkarza, nie są aż tak zaskoczone sposobem, w jaki wykończył akcję, bo umiejętnościami technicznymi imponował od najmłodszych lat.

 

Wiele mówiąca ksywka

– Przyszedł do nas w pierwszej klasie gimnazjum i cały czas pracował nad techniką. W pewnym momencie zaczęliśmy na niego mówić Neymłyn – mówi Mateusz Michniewicz, kolega Młyńskiego z juniorskich zespołów Arki.

 

– We Wrocławiu pokazał, że ksywkę dostał nie bez powodu. Kiedy „schodził” do nas z rezerw Arki do Centralnej Ligi Juniorów, to praktycznie bawił się z przeciwnikami. Myślę, że jeszcze szybciej zacząłby treningi z pierwszym zespołem, ale rok temu na turnieju kadr wojewódzkich robił przewrotkę i... złamał nogę. Prawie trzy miesiące chodził z nogą w gipsie – dodaje Michniewicz.

 

– W pewnym sensie już na wstępnym etapie rozwoju był, na swój sposób, bezczelny w grze. Próbował pojedynków, większość z nich wygrywał dzięki niezwykłej dynamice i szybkości. Nie kalkulował. Bez wątpienia talent odziedziczył po ojcu – tłumaczy Paweł Wypij, pierwszy trener „Młynka” w Stowarzyszeniu Inicjatywa Arka Gdynia. Ojciec zawodnika Piotr Młyński w przeszłości grał m.in. Cartusii i GKS Przodkowo, z którego zresztą trafił do Arki jego syn.

 

– Już samo przyjście Mateusza stanowiło dla nas duże wyzwanie. W tamtym czasie w Arce brakowało funduszy na transfery gotówkowe, więc szybko znalazłem alternatywne rozwiązanie. Wymyśliłem, że możemy z GKS Przodkowo przeprowadzić transakcję wiązaną. Oni nam dadzą za darmo Młyńskiego, a my im dwóch piłkarzy, którzy akurat ukończyli wiek juniora. Ten transfer był sukcesem – uśmiecha się Wypij.

 

Byle się nie spóźnić na lekcje

 

Na co dzień Młyński jest skromnym chłopakiem, który nie zapomina o swoich obowiązkach w szkole. W poniedziałek jak gdyby nigdy nic, wstał rano i stawił się na lekcji o godzinie 8. – On w ogóle się nie zmienił. Zmieniło się u niego tylko to, że zamiast przed 50 osobami jak w CLJ, gra przed dziesięcioma tysiącami – komentuje Michniewicz.

 

Ze słów Roberta Wilczyńskiego, trenera rezerw Arki, wynika, że kwestią czasu było aż 17-latek pokaże się przed szerszym gronem kibiców.

 

– Od początku wiedzieliśmy, że będzie wyróżniającym się zawodnikiem, co tylko potwierdza. W lidze juniorów rozwijał się na kilku pozycjach. Wystawialiśmy go na pozycji numer 10, w ataku, na boku pomocy – wylicza Wilczyński.

 

– Jako kadra Pomorskiego Związku Piłki Nożnej byliśmy akurat w Cetniewie w tym samym czasie, kiedy przebywał tam pierwszy zespół Arki. Przyglądaliśmy się dwóm, trzem treningom i już wtedy Mateusz na tle pierwszej drużyny się wyróżniał. Jemu jest bez różnicy, czy gra w CLJ, rezerwach, czy w ekstraklasie. Odkąd pamiętam, w działaniu na boisku charakteryzowała go powtarzalność. Do każdego meczu zawsze pochodzi tak samo – przekonuje Wypij.

 

Piotr Wiśniewski