Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2017-04-13

Na pierwszy rzut oka, duży pożar ma pan do ugaszenia?

Patrząc po wynikach jest kawałek roboty do zrobienia, ale oglądanie z boku to nie jest to samo, co wejście do środka – ja jeszcze tego nie zrobiłem. Byłem w gabinetach, podpisałem umowę, z drużyną się spotykam jutro, mam pierwsze zajęcia i rozmowy, wtedy będę bogatszy o wiedzę, kiedy tego wszystkiego dotknę w środku.

 

Jednak na pewno jakieś spostrzeżenia już pan ma.

Mam diagnozy, ale nie chciałbym się nimi dzielić – one mogą być nietrafne albo mniej trafne i dlatego spokojnie do tego podchodzę. Dobrze, że mecz mamy w poniedziałek, bo tego czasu jest więcej, wiemy, że niektórzy grają dwa dni wcześniej. To jest dla mnie i dla ludzi współpracujących ze mną bardzo ciekawe wyzwanie. Będziemy żyć od meczu do meczu, bo mało ich zostało, ale w ostatnim klubie, w którym pracowałem, nie było mi dane wziąć udziału w tej decydującej rozgrywce. Kto inny mnie zastąpił, teraz role się odwróciły, ja zastępuję Grześka Nicińskiego, którego darzę bardzo dużym szacunkiem. Wiem, ile dobrego zrobił dla klubu. Jednak takie jest życie nas, trenerów, ja wchodzę na ostatnią prostą, jeszcze od razu na taki mecz, na derby. Trzeba zakasać rękawy i pracować.

 

Derby to dobry moment na debiut?

Każdy moment jest dobry, z każdego meczu trzeba coś wycisnąć. Gramy na początku z drużyną, która u siebie jest najlepsza w kraju – nikt lepiej nie punktuje – ale wtedy to jest jeszcze większe wyzwanie, a ja je lubię. Poprzeczkę stawiam sobie wysoko, jednak na razie o tym nie myślę – myślę o dzisiejszym i jutrzejszym dniu, żeby z nich jak najwięcej wycisnąć.

 

Kiedy był pierwszy sygnał z Arki?

Dwa dni temu, jak byłem w Liverpoolu – syn jest tam na testach i musiałem go zostawić. Wróciłem, bo dostałem sygnał, że coś takiego może mieć miejsce w Arce i dzisiaj podpisaliśmy umowę.

 

Wahał się pan?

Zawsze są różne myśli, ale jak masz rok bez adrenaliny, bez pracy i wyzwań, to na pewno jesteś ofertą zainteresowany.

 

Kontrakt jest do końca sezonu z opcją przedłużenia – z której strony wyszła taka propozycja?

Ja tak chciałem. Jak ktoś będzie zadowolony i zobaczy, że praca idzie w dobrym kierunku, to zawsze można rozmawiać. Tutaj jest ostatnia prosta i trzeba docisnąć gazu, jak będzie utrzymanie – w co gorąco wierzę – to kontrakt będzie dalej obowiązywał, ale też zresztą nie można daleko wybiegać myślami, różne rzeczy się zdarzają.

 

To chyba pierwszy raz, kiedy wchodzi pan do zespołu tak późno?

Tak, zawsze wcześniej wchodziłem do drużyny, mogłem sobie wszystko rozłożyć na czynniki – tak było w Zabrzu, gdzie to też zrobiłem, by nastąpił wzrost formy. I tak się stało, bo za grudzień byliśmy najlepszą drużyną w ekstraklasie. Listopad-grudzień, jakoś tak. Teraz nie ma czasu, przerwy na kadrę, a jeszcze dodatkowo wchodzi Puchar Polski. Trenować i poprawiać będzie trudno, trzeba od razu grać, ale takie jest życie, ja się wyzwań nie boję i podchodzę do tego z wielką wiarą.

 

To ciekawy ruch ze strony Arki, bo raczej nie ma pan opinii strażaka.

Nie wiem jaką mam opinię, jestem sobą, zawsze patrzę w lustro i przed nikim nie uciekam. Czy jestem strażakiem… Byłem Scyzorykiem, Góralem, Górnikiem, teraz może Rybakiem? Taka jest rola trenera, tam gdzie są zainteresowani twoimi usługami to wchodzisz i robisz jak najwięcej dla dobra klubu, w którym pracujesz.

 

Janota i Korzym przyjadą latem do Gdyni?

Jak nie byli to zapraszam, na pewno lubią słońce i morze. Nie wiem czy przyjadą, nie znam ich planów, tyle w tym temacie.

 

Rozmawiał Paweł Paczul