Kliknij, aby wyświetlić pełną wersję strony

2014-06-04

Choć defensywny pomocnik na razie nie myśli wracać do kraju, a jeśli latem opuści Francję, to raczej skusi się na Anderlecht Bruksela, ale trójmiejskie antagonizmy są mu nadal doskonale znane. 24-latek wierzy, że utrzyma miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Polski, która 6 czerwca o godzinie 17:30 zmierzy się na PGE Arenie w towarzyskim meczu z Litwą. 

 

 

Przed rozpoczęciem zgrupowania reprezentacji Polski oglądał pan mecz I ligi Arka - Olimpia. Jakie wrażenia?

 

Gra Arki bardzo mile mnie zaskoczyła. Mimo pewnych błędów, czerwonej kartki gdynianie dobrze wyglądali. Potrafili strzelić wyrównującego gola. Szkoda tylko, że tak późno, bo nie było już czasu na zwycięską bramkę. Z drugiej strony, patrząc na inne wyniki, to i wygrana już by nie zmieniła. Pozostaje z nadzieją, że w następnym roku Arka wywalczy awans do ekstraklasy.

 

 

Z pana kolegów z czasów Arki, z tej juniorskiej ekipy, którą z chłopaków praktycznie z całej Polski stworzył trener Jacek Dziubiński, ktoś jeszcze pozostał w klubie?

 

W Arce nie, ale kilku chłopaków nadal gra. Marcin Budziński występuje w Cracovii, Krzysiek Bułka co prawda tylko w III-ligowym Bałtyku, ale ma szanse iść wyżej, do I ligi z Bytovią awansował Wojtek Wilczyński...

 

Gdyby Andrzej Szarmach nie wyciągnął pana w 2006 roku do Francji to i pan teraz grałby na podobnym poziomie jak wspomniani piłkarze?

 

Ciężko powiedzieć. Teraz to tylko gdybanie. Ja wyjazdu na pewno nie żałuję. Gdyby można było cofnąć czas i miał znów wybierać, to ponownie wyjechałbym do Francji.

 


Można powiedzieć, że obecnie jest pan bardziej owocem francuskiego modelu szkoleniowego niż polskiego?

 

Raczej polsko-francuskiego. Myślę, że proporcje szkoleniowe są tak 50 do 50. Jednak rzeczywiście ten najważniejszy okres dla piłkarza, po ukończeniu 15. roku życia to już szkoła francuska.

 

Pan we Francji przebijał się przez drużyny juniorskie. To łatwiejszy i lepszy sposób na zaistnienie w zagranicznym futbolu niż transfer z polskiej ligi od razu do pierwszej drużyny któregoś z zagranicznych klubów?

 

Rzeczywiście ja zaczynałem niemal od szkółek. W Bordeaux przebijałem się do drużyny 16-latków. Potem były rezerwy i dopiero pierwsza drużyna. Ja z tej drogi jestem zadowolony. Jednak każdy obiera własny tor rozwoju.

 

Dlaczego Krychowiakowi udało się zaistnieć we Francji, ale wielu nastolatków z Polski marnowało widoki na kariery, bądź szybko wracali do kraju?

 

Oczywiście odrobina szczęścia się zawsze przyda, ale przede wszystkim nastawić się na ciężką pracę. Na Zachodzie nikt nikomu nic nie daje za darmo.

 

Jakich rad udzieliłby pan tym młodym chłopakom, którzy chcieliby pójść w pańskie ślady bądź na przykład debiutującemu w kadrze Pawłowi Dawidowiczowi, który w nowym sezonie podejmie walkę o miejsce w składzie Benfiki Lizbona?

 

Przede wszystkim zalecałbym cierpliwość. Zaangażowanie w treningach należy podeprzeć odpowiednią motywacją. Ponadto warto zachować chłodną głowę, aby do tego wszystkiego podejść. Trzeba koncentrować się wyłącznie na futbolu, unikać pozaboiskowych problemów.

 

Wielu znanych polskich piłkarzy, w tym byłych reprezentantów albo już wróciło do kraju, albo rozważa taką możliwość. Pan jak długo jeszcze zamierza grać poza Polską?

 

Ciężko powiedzieć. Nie robię takich planów.

 

Rozmawiał: Jacek Główczyński.

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa060_c2df416f4a2b6da26c6863d107cce9f5.jpg

 

 więcej: trojmiasto.pl